niedziela, 4 czerwca 2023, 15:07

2:0 to za mało, by zwycięstwo gwarantowało

Kibice Lublinianki na pytanie, jakie boiskowe wydarzenia zapamiętają z nieuchronnie mijającego trzecioligowego sezonu, bez kozery wskażą pojedynki z Sokołem Sieniawa. Jesienne zwycięstwo 7:2 na stałe zapisało się już w nowożytnej historii „Dumy Lublina”, zaś w sobotnie popołudnie zielono-biało-czerwoni byli o krok od zgarnięcia pierwszego wiosennego kompletu punktów. Gospodarze prowadzili już 2:0, lecz ostatecznie to przyjezdni wrócili na Podkarpacie z tarczą.

Lublinianie na dwubramkowe prowadzenie wyszli w iście ekspresowym tempie, bowiem po zaledwie 29 minutach. Wynik otworzył Dominik Kołacz, który okazał się najsprytniejszy w podbramkowym zamieszaniu po dośrodkowaniu Tomasza Brzyskiego z rzutu wolnego. Druga bramka również padła po stałym fragmencie. Tym razem był to skutecznie egzekwowany przez Patryka Malca rzut karny. „Jedenastkę” dla miejscowych wywalczył Patryk Knapp, który najpierw minął defensora Sokoła, a następnie inteligentnie upadł, czując kontakt z rywalem. Warto jednak odnotować, iż pomimo prowadzenia lublinian, to przyjezdni byli stroną dominującą. Dwukrotnie oko w oko z Kamilem Błażuckim stawał Karol Twardowski, ale górą w obu sytuacjach okazał się młody golkiper, natomiast po uderzeniu z dystansu Mateusza Geńca w sukurs przyszła poprzeczka. Już przy stanie 2:0 dwukrotnie główkował bardzo aktywny Twardowski, jednak znów bezskutecznie. „Wojskowi” mieli również szansę, aby dobić Sokoła, lecz trójkowa akcja pomiędzy Malcem, Krystianem Książkiem oraz Bartłomiejem Skrzyckim zakończyła się strzałem tego ostatniego wprost w Bartosza Siryka. Sokół złapał kontakt tuż przed przerwą po (a jakże) stałym fragmencie gry. Dominik Ochał sięgnął głową dośrodkowania z rzutu rożnego, Błażucki zdołał odbić piłkę, ale wprost pod nogi Szymona Fereta, który trafił do siatki z najbliższej odległości.

Tuż po przerwie kolejną szansę na pogrążenie Sokoła miał Skrzycki – młody napastnik efektownie minął Ochała, ale skiksował przy próbie strzału i defensorzy bez problemu zażegnali zagrożenie. Była to w zasadzie ostatnia groźna próba lublinian w tym spotkaniu, którzy z minuty na minutę cofali się coraz bliżej własnej bramki. Sokół czuł krew i maksymalizował swoje ataki w bocznych strefach boiska, gdzie szaleli Feret oraz wprowadzony po przerwie Mateusz Sowiński. Po jednej z akcji flanką, goście domagali się rzutu karnego za zagranie piłki ręką przez Bartosza Płockiego. Bylibyśmy nawet w stanie zgodzić się z interpretacją graczy Sokoła, gdyby nie fakt, iż był on wcześniej faulowany. Sędzia Radosław Jemelity nie użył jednak gwizdka, puszczając grę. Przyjezdni doprowadzili wreszcie do remisu w 67 minucie. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Błażucki zderzył się z Książkiem, a nieatakowany Igor Tarała trafił do pustej bramki. Sędzia po chwili zawahania wskazał na środek boiska. Strzelec bramki niedługo później opuścił plac gry, a jego zastępca Oskar Mazgoła okazał się bohaterem spotkania. W 87 minucie futbolówkę na środku boiska stracił Jakub Drąg, jeden z graczy Sokoła natychmiastowo uruchomił prostopadłym podaniem Mazgołę, który uderzył obok wychodzącego Błażuckiego. W doliczonym czasie gry Lublinianka próbowała jeszcze atakować nawet golkiperem, który pofatygował się w pole karne rywali przy rzucie rożnym, lecz nic to nie dało i komplet punktów powędrował do Sieniawy.

Chociaż niedosyt po porażce pozostaje w sercach kibiców z Wieniawy, to ciężko nie ulec wrażeniu, iż zwycięstwo Sokoła było w pełni zasłużone. Goście opanowali środek pola oraz przewyższali lublinian w konstrukcji akcji. Błędy defensorów oraz nieskuteczność zwyczajnie nie mogły przykryć większej piłkarskiej jakości rywali. Szkoda jedynie łatwo traconych bramek po indywidualnych wpadkach. Kolejna szansa na punkty w przyszłą niedzielę w Radzyniu Podlaskim.

Lublinianka – Sokół Sieniawa 2:3 (2:1)
Kołacz 7, Malec 29 (k) – Feret 42, Tarała 67, Mazgoła 87.

Lublinianka: Błażucki – Misiurek, Płocki, Brzyski, Szczepaniak – Matyjaszczyk (59 Flis), Kołacz, Malec (73 Choina), Książek (73 Drąg), Knapp (46 Gorecki) – Skrzycki (73 Mazur).
Pozostali rezerwowi: Adamczyk, Oroń, Żmuda, Sternik.
Trener: Radosław Adamczyk.

Sokół: Siryk – Geniec, Mac, Ochał, Gdowik (46 Lis) – Feret, Wawryszczuk, Tarała (76 Mazgoła), Oziębło (60 Persak) – Twardowski (46 Majka), Tłuczek (46 Sowiński).
Pozostali rezerwowi: Rudolf, Skała, Kojder.
Trener: Arkadiusz Baran.

Żółte kartki: Brzyski (L).

Sędziował: Radosław Jemelity (Łomża).