środa, 8 czerwca 2022, 21:32

„Przyjechałem tu w konkretnym celu.” – rozmowa z Evandro Pinto Gomesem

Z twarzy Evandro Gomesa rzadko schodzi uśmiech.

Z twarzy Evandro Gomesa rzadko schodzi uśmiech.


Chwilę po meczu ze Świdniczanką porozmawialiśmy z Evandro Pinto Gomesem. Portugalczyk nie miał oporów przed udzieleniem wywiadu, w którym porozmawialiśmy o jego pobycie w Lubliniance i nie tylko.

Jak trafiłeś do Polski?
Udało się to dzięki pomocy kilku agentów oraz ludzi z Lublinianki. Nadarzyła się okazja, przyjąłem zaproszenie, aby przyjechać, spróbować pokazać swój talent, umiejętności i być może pomóc drużynie w uzyskaniu awansu do III ligi. Czasami potrzeba zmiany. Jeśli pojawia się szansa trzeba podjąć wyzwanie. Nigdy nie wiadomo, dokąd poprowadzi cię los. Wybrałem Polskę, ponieważ chcę się rozwijać. Czasami trzeba zrobić dwa kroki wstecz, aby później wykonać trzy kroki do przodu. Mam czystą kartę, wierzę w Boga, zobaczymy co będzie dalej. Podoba mi się tu.

Masz za sobą występy w niższych ligach portugalskich oraz w drugiej lidze cypryjskiej. Ciężko było się przestawić z klimatu śródziemnomorskiego na kontynentalny?
Jest trochę inaczej, bo dotychczas grałem w krajach, gdzie panuje świetna pogoda. Początek w Polsce był trudny, ale teraz już się trochę przyzwyczaiłem. Macie tu bardzo zimno w styczniu. Teraz zrobiło się cieplej, więc czuję się lepiej.

Jak oceniasz poziom lubelskiej IV ligi w porównaniu z ligami, w których grałeś?
Jest zupełnie inny. To bardzo fizyczna liga, dużo biegania, długich podań. Musiałem się do tego zaadaptować i nauczyć. W Portugalii poziom był znacznie wyższy i grałem zdecydowanie inaczej – więcej podań, więcej gry kombinacyjnej. Trudno to jednoznacznie porównać, bo tam grałem w wyższych ligach. W Lubliniance staram się robić to, co umiem najlepiej.

Przed przyjściem do Lublinianki pauzowałeś ponad pół roku z powodu kontuzji. Opowiedz, co się stało?
No cóż, nabawiłem się urazu podczas wypadku samochodowego, w którym ucierpiałem. Pojawił się problem z żebrami. Postanowiłem odpocząć od futbolu na trochę dłużej, aby dojść do siebie w 100%. Później pojawiła się oferta z Lublinianki. Teraz czuję się znakomicie. Klub i koledzy z zespołu bardzo mi pomogli w złapaniu pewności siebie i powrocie do normalnego grania. Jestem im za to bardzo wdzięczny.

Twoja obecna dyspozycja po kontuzji to już 100% Evandro Pinto Gomesa?
Na ten moment po tak długiej przerwie, tak, to jest 100% co mogę dać zespołowi. Natomiast ciągle czuję, że tkwią we mnie rezerwy. Wykonuję dobrą pracę na treningach, rywalizacja jest na dobrym poziomie, sądzę, że może być tylko lepiej.

Portal Transfermarkt informuje, że jesteś lewym obrońcą z inklinacjami do gry na każdej pozycji po lewej stronie boiska. Gdzie czujesz się najlepiej i dlaczego?
Na początku byłem lewoskrzydłowym, ale po jakimś czasie jeden z trenerów powiedział: „Gomes, jeśli chcesz grać w wyższej lidze musisz nauczyć się grać w obronie.” i tak zacząłem grać na lewej obronie. Chyba właśnie tam czuje się i gram najlepiej, mam więcej miejsca, gdzie mogę wykorzystać swoją szybkość i dośrodkowanie. Obecnie najważniejszą rzeczą dla mnie jest pomóc zespołowi na pozycji, na której widzi mnie trener. Daję z siebie wszystko, aby tak było.

Z kim w drużynie złapałeś najlepszy kontakt i dlaczego?
Myślę, że z każdym mam dobry kontakt. Najlepszy chyba z „Makiem” (Wiktor Makowski), ponieważ w Lublinie mieszkamy razem i dużo mi pomaga. Jego angielski jest lepszy niż mój. Bardzo dobry kontakt mam też z „Ptakiem” (Dominik Ptaszyński), który dużo mi pomagał na początku mojego pobytu w Lubliniance w rozmowie, w treningu, w zrozumieniu gry zespołu.

Sprawiasz wrażenie zawodnika pozytywnie podchodzącego do życia. Podczas meczu w Opolu Lubelskim z uśmiechem reagowałeś na zaczepki miejscowych kibiców, posyłając w ich kierunku całusy. Z drugiej strony zobaczyliśmy też twój wybuchowy charakter, gdy ekspresyjnie okazywałeś swoje niezadowolenie w starciu ze Stalą Kraśnik. Jaki naprawdę jest Evandro Gomes?
Zawsze chcę być uśmiechnięty i podchodzić do życia pozytywnie. Staram się pomagać ludziom, tak zostałem wychowany. Pytasz o mój uśmiech? Nie zawsze w życiu jest kolorowo. Jeśli grasz dobrze fani potrafią nosić cię na rękach. Gdy grasz źle mogą cię zdołować. Uśmiech pozwala z tym walczyć i potrafi otworzyć każde drzwi, nawet kiedy masz zły dzień. Uśmiecham się, bo wiem, że Bóg zawsze mi pomoże.

Opowiedz o swoim celebrowaniu goli. Najpierw zademonstrowałeś obcięcie głowy, innym razem posypywanie przyprawami. Wytłumacz o co chodzi i skąd czerpiesz na to pomysły?
Podczas domowego meczu z Gromem Różaniec jeden z rywali powiedział mi: „To niemożliwe, żebyś dzisiaj strzelił. Nie pozwolę na to.”. Odpowiedziałem mu: „Strzelę i „dobiję” twoją drużynę.”. Udało się zdobyć gola z karnego, po czym wykonałem „odcięcie głowy”. Podobną sytuację miałem w Portugalii, gdy prezes jednego z klubów mówił, że jeśli z nami przegrają utnie sobie głowę. Stąd wziął się ten pomysł. Natomiast ta druga to pomysł „Ptaka”, który podpatrzył to u zawodników Bayernu Monachium – Serge’a Gnabry’ego i Davida Alaby. Ja tylko skopiowałem.

Pochodzisz z turystycznej miejscowości Quarteira, która leży na wybrzeżu Algarve. Opowiedz, jak żyje się na południu Portugalii?
Jeśli kiedyś tam pojedziesz sam się przekonasz. (śmiech) To świetne i wbrew pozorom spokojne miejsce do życia. Fantastyczna pogoda przez cały rok, jest mnóstwo plaż, ale turyści przyjeżdżają tylko w lecie. Mamy pyszne jedzenie i bardzo dobre wina. Ludzie są bardzo przyjaźni i chętni do pomocy, jeśli tego potrzebujesz.

Jak ci się podoba w Lublinie? Zwiedzałeś już nasze miasto?
Nie mam zbyt wielu okazji, aby zwiedzać Lublin, ponieważ przyjechałem tu w konkretnym celu – chcę wrócić do profesjonalnej piłki. Odwiedziłem Zamek i Stare Miasto, głównie z uwagi na restauracje, bo uwielbiam jedzenie. Jest tu trochę inaczej niż w Portugalii, ale podoba mi się w Lublinie. To całkiem fajne miejsce do życia, szczególnie teraz, gdy jest lepsza pogoda i można wyjść z domu.

Jakie są twoje piłkarskie marzenia?
Chciałbym zajść jak najwyżej, grać w mocnym klubie topowej ligi i dzięki temu mieć możliwość zwiedzania świata. Nie boję się wyzwań, zderzenia z innym krajem, inną kulturą. Marzeniem byłaby gra w Anglii dla Manchesteru City, podoba mi się to jak grają, szybko, zdecydowanie, uwielbiam Pepa Guardiolę.

Chcesz coś przekazać naszym kibicom?
Chciałbym podziękować. Jestem naprawdę wdzięczny, że przychodzą na każdy mecz, że w nas wierzą i wspierają bez względu na wszystko. Zrobimy wszystko, żeby awansować do III ligi. To dla nas najważniejsze. Ciężko na to pracowaliśmy, czasami brakowało szczęścia, ale wierzę, że Bóg pomoże nam osiągnąć ten cel.