sobota, 19 marca 2022, 20:37

Mocny początek wiosny

Wynikiem 4:0 zakończył się pierwszy wiosenny mecz Lublinianki. Licznie zgromadzona na Wieniawie publiczność mogła oklaskiwać wiele ciekawych akcji gospodarzy.

Ciekawe transfery, przeprowadzone przez klub zimą, stawiają Lubliniankę w gronie kandydatów do awansu. Oczywiście, grono to jest szerokie i trudno wyrokować, jak zakończy się sezon, ale na pewno jak na faworyta przystało, podopieczni trenera Roberta Chmury zabrali się do roboty z impetem. Już w 5. minucie mogło być 1:0, kiedy głową po zgraniu Michała Palucha uderzał Karol Futa. Dobrą interwencją popisał się jednak Maciej Zagórski. Co się odwlecze, to nie uciecze… W 14. minucie Piotr Chodziutko przedarł się w polu karnym w gąszczu rywali i zdołał dzióbnąć piłkę do Michała Palucha, który huknął nie do obrony. Goście protestowali, bo Chodziutko dogrywając do kolegi, przy okazji poturbował Kamila Przychodzenia. Gwizdek sędziego jednak milczał, a gol został uznany.

Nie minęły trzy minuty, a lubelska jedenastka prowadziła 2:0. W pole karne z piłką wpadł Karol Futa. Dogrywał do Palucha, ale czy nasz napastnik trącił piłkę, zanim ta wpadła do siatki? Zdania są podzielone. Jedni twierdzą, że to gol Futy, inni, że Palucha, a nie brak także opinii, że to po prostu „samobój” jednego z obrońców. Tak czy inaczej, sędzia Karol Kowalski wskazał na środek boiska.

Przyjezdni mogli się odgryźć w 21. minucie, ale w sytuacji sam na sam Adrian Wójcicki świetnie skrócił kąt i Damian Bernat trafił w golkipera Lublinianki. Kolejne wyśmienite okazje marnowali jednak już wyłącznie gracze w zielonych strojach. Karol Kalita do spółki z Paluchem mogli zdobyć trzy gole, a najbardziej szkoda ich okazji z 27. minuty, gdy wydawało się, że bramka jest nieunikniona. To zresztą było preludium do festiwalu zmarnowanych szans po przerwie. W tej połowie padła jednak jeszcze bramka na 3:0. Bramka kuriozum. Zagórski długo zwlekał z wybiciem piłki, a finalnie zamiast kopnąć ją w boczny sektor boiska, trafił wprost w Wiktora Makowskiego. Po chwili piłka trzepotała już w siatce, a obity Makowski zwijał się z bólu, odbierając gratulacje od kolegów.

Po przerwie dominacja Lublinianki nie podlegała dyskusji. Tomasz Brzyski świetnie dograł do debiutującego w naszym zespole w meczu ligowym Evandro Gomesa, ale ten zagłówkował bardzo niecelnie. Kolejne sytuacje zaprzepaścił Paluch. Ta druga, znów po podaniu Brzyskiego, na pewno powinna zakończyć się bramką. Po chwili znów po Wieniawie rozległ się jedynie jęk zawodu. Makowski idealnym podaniem obsłużył Kalitę, ale i ten nie trafił do w zasadzie pustej bramki. Powiślak w tym momencie mógł przegrywać już różnicą siedmiu goli i nie jest to w żadnym razie przesada.

Lublinianka przeważała, ale piłka nie wpadała do bramki. Brzyski posłał pięknego rogala z rzutu wolnego, ale piłkę z okolic okienka efektowną robinsonadą wybił Zagórski. W końcu w 75. minucie Kalita efektownie ograł obrońców Powiślaka i wyłożył piłkę wprowadzonemu z ławki Mateuszowi Miśkiewiczowi. „Misiek” na dalszym słupku z trudem wepchnął piłkę do siatki i wreszcie również w drugiej połowie publiczność dostała okazję do fetowania bramki. W końcówce meczu godna odnotowania była jeszcze okazja Bernata, który niepilnowany w szesnastce Lublinianki oddał groźny strzał, ale znakomicie obroniony przez Wójcickiego.

Lublinianka wykonała swoje zadanie na czwórkę z plusem. Zabrakło skuteczności, były momenty „drzemek” w defensywie, ale generalnie było to bardzo optymistyczne popołudnie na Wieniawie. Nowi gracze wypadli co najmniej obiecująco, a to jeszcze nie wszyscy, którzy mieli okazję zadebiutować w zielono-biało-czerwonych barwach. My zaś w jasnych barwach patrzymy w przyszłość i wierzymy, że wyższa skuteczność przyjdzie w najważniejszych momentach tej rundy, a tych przed nami wiele. Na pewno cieszy także widok pełnych trybun przy Leszczyńskiego. Oby tak dalej!

Lublinianka – Powiślak Końskowola 4:0 (3:0)
Paluch 14, Futa 17, Makowski 42, Miśkiewicz 75.

Lublinianka: Wójcicki – Futa (83 Wójtowicz), Świderski, Ptaszyński, Brzyski – Makowski (68 Miśkiewicz), Chodziutko, Kalita (76 Malec), Banachiewicz, Gomes (76 Niegowski) – Paluch (83 Wadowski).
Pozostali rezerwowi: Lewandowski, Szczepaniak.
Trener: Robert Chmura.

Powiślak: Zagórski – Nowak (68 Gontarz), Kozak, Łuczkowski, Przychodzień (85 Piasek) – Gil, Kośka (46 Zdunek), Drzazga (65 Olszewski), Pyda (68 Kędra), Bernat – Kawalec.
Pozostali rezerwowi: Bicki, Gede.
Trener: Radosław Muszyński.

Żółte kartki: Banachiewicz (L) – Muszyński (trener), Przychodzień, Nowak (P).
Sędziował: Karol Kowalski (Lublin).