czwartek, 16 września 2021, 10:35

Świdnicka klątwa

Trzeci rok z rzędu Lublinianka kończy przygodę w okręgowym Pucharze Polski na rywalu z powiatu świdnickiego. Po porażkach ze Świdniczanką przed dwoma laty i Avią Świdnik w zeszłym sezonie ponownie lepsza od zielono-biało-czerwonych okazała się Świdniczanka. Tym razem jednak emocji było co nie miara, bowiem podopieczni Pawła Pranagala przypieczętowali awans do kolejnej rundy dopiero po konkursie rzutów karnych.

Początkowo to wyżej notowani gospodarze prowadzili grę i byli bliscy objęcia prowadzenia po główce Michała Palucha oraz lobie Tomasza Brzyskiego, ale oba strzały okazały się niecelne. Na uwagę zasługuje zwłaszcza próba „Brzytwy” – kapitan lublinian, widząc wysuniętego Jakuba Gosika, zdecydował się na uderzenie z własnej połowy, które spadło na górną siatkę bramki gości. Tymczasem, w zasadzie pierwsza szansa Świdniczanki przyniosła prowadzenie – Rafał Stępień prostopadłym podaniem uruchomił Sebastiana Plesza, a ten stanął oko w oko z Jakubem Krajewskim. Zamiast strzelać dograł on do lepiej ustawionego Piotra Packa. Skrzydłowy Świdniczanki miał przed sobą pustą bramkę, więc tylko dopełnił formalności. Gospodarze na stratę bramki zareagowali jednak bez zarzutu i zaledwie sześć minut później wynik meczu ponownie był otwarty. Po błędzie Klaudiusza Sypenia w dobrej sytuacji znalazł się Paluch, ale jego strzał Gosik zdołał odbić przed siebie nogą. Na szczęście nabiegający Mateusz Miśkiewicz, podobnie jak wcześniej Pacek, nie spudłował na pustą bramkę. Ostatecznie na przerwę z prowadzeniem schodziła jednak Świdniczanka – ofiarny wślizg Jakuba Świderskiego we własnym polu karnym trafił w nogi Packa, więc sędzia Michał Wasil zmuszony został do wskazania na „wapno”. Piłkę na jedenastym metrze ustawił Adrian Szczerba i pewnym strzałem pokonał Krajewskiego.

Przez większość drugiej połowy „Wojskowi” prowadzili grę, ale była to przewaga zupełnie bezwartościowa – pod nieobecność Brzyskiego, który w przerwie opuścił boisko, lublinianie mieli ogromne problemy z konstrukcją akcji i zagrażali rywalom jedynie po stałych fragmentach gry. To z kolei była woda na młyn dla czyhającej na kontry Świdniczanki. Po jednym z takich szybkich ataków wychodzący na czystą pozycję Marcel Pędlowski został sfaulowany przez Sidika Atchę, a sędzia Wasil ukarał stopera miejscowych żółtą kartką za to przewinienie. Dla przyjezdnych była to jednak zbyt mała kara, co dosadnie przekazywali w kierunku sędziego asystenta Artura Piórkowskiego. Ostatecznie arbiter nie zmienił swojej decyzji, a najgłośniej protestujących Bartłomieja Mazurka i Piotra Skibę odesłał na trybuny z czerwonymi kartkami. Chociaż Lublinianka w drugiej połowie niemiłosiernie się męczyła, to wreszcie dopięła swego, co więcej mogła nawet przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę, ale wszystko po kolei. W 81 minucie zupełnie bezsensowny faul na rezerwowym Wiktorze Makowskim popełnił przy linii końcowej Gosik, a rzut karny z niewielkimi problemami na bramkę zamienił kolejny zmiennik – Karol Kalita. Chwilę później ponownie w roli głównej wystąpił Makowski, który przejął bezpańską piłkę pod polem karnym Świdniczanki, ale tym razem golkiper spisał się bez zarzutu. Wydaję się, iż najlepszą decyzją na finalizację akcji byłoby jednak lobowanie wysuniętego Gosika… W ostatnich sekundach doliczonego czasu gry po starciu z golkiperem przyjezdnych w polu karnym padł Karol Futa, ale zdaniem sędziego symulował i został napomniany „żółtkiem”. Ta decyzja wzbudziła spore kontrowersje, a trener Chmura po meczu utrzymywał, że jego podopieczny był faulowany.

Po chwili arbiter zakończył mecz i jasnym było, iż czeka nas dodatkowa dawka emocji w postaci konkursu rzutów karnych. Niestety, pod nieobecność etatowego wykonawcy „jedenastek” czyli Palucha, który nabawił się kontuzji łydki, lublinianie zupełnie zawiedli. Z czterech wykonywanych rzutów karnych aż trzy zostały obronione przez Gosika, a jako jedyny do siatki trafił Makowski. Z kolei gracze Świdniczanki wszystkie trzy próby wykorzystali, tym samym meldując się w ćwierćfinale okręgowego Pucharu Polski.

Najbardziej martwić może jednak nie tyle koniec pucharowej przygody, co kontuzja Palucha, która na pierwszy rzut oka wydaje się poważna. Jak będzie się spisywać „Duma Lublina” pozbawiona swojego najgroźniejszego żądła? O tym przekonamy się już w niedzielę, gdy zielono-biało-czerwoni zmierzą się w Końskowoli z tamtejszym Powiślakiem.

Lublinianka – Świdniczanka 2:2 (1:2) k. 1:3
Miśkiewicz 22, Kalita 82 (k) – Pacek 16, Szczerba 34 (k).

Rzuty karne: (0:0 Karol Kalita – obroniony), 0:1 Radosław Kursa, 1:1 Wiktor Makowski, 1:2 Marcel Pędlowski, (1:2, Karol Banachiewicz – obroniony), 1:3 Jarosław Milcz, (1:3 Wiktor Rasiński – obroniony).

Lublinianka: Krajewski – Rasiński, Świderski, Ptaszyński (46 Atcha), Wójtowicz – Miśkiewicz (46 Kalita), Banachiewicz, Fularski (46 Makowski), Brzyski (46 Futa), Pożak (66 Wadowski) – Paluch (83 Jakimiński).
Pozostały rezerwowy: Wójcicki.
Trener: Robert Chmura.

Świdniczanka: Gosik – Sypeń, Duda, Żmuda, Szczerba (83 Puton) – Kopyciński (46 Kowalski), Kucybała, Stępień (79 Kursa), Pogorzałek (24 Priymak), Pacek (71 Milcz) – Plesz (46 Pędlowski).
Pozostały rezerwowy: Kowalczyk.
Trener: Paweł Pranagal.

Żółte kartki: Świderski, Ptaszyński, Atcha, Futa (L) – Kopyciński (Ś).
Czerwone kartki: Mazurek (drugi trener) (Ś), Skiba (kierownik drużyny) (Ś) – za krytykowanie orzeczeń sędziego (69 min).

Sędziował: Michał Wasil (Lublin).