Plan zielono-biało-czerwonych na sobotnie spotkanie z zamykającym tabelę Huraganem Międzyrzec Podlaski był prosty niczym konstrukcja cepa. Bez większych perturbacji zainkasować trzy punkty, poprawić bilans bramkowy oraz wrócić do dobrych humorów po dwóch słabszych występach w Zamościu i Dominowie. Czy plan udało się zrealizować? Jak najbardziej, Huragan wrócił do domu z wynikiem 0:6, aczkolwiek pozostał lekki niedosyt po słabszej drugiej połowie.
Od pierwszych minut było widać, iż „Wojskowi” nie chcą pozostawić przyjezdnym żadnych nadziei na wywiezienie korzystnego wyniku z Wieniawy. „Koczon-ball” przyniósł pierwszy skutek już w 18 minucie. Anes Kherouf, będąc tyłem do bramki, odegrał futbolówkę do Jakuba Sobstyla, który z około 20 metrów uderzył przy samym słupku obok rozpaczliwie interweniującego Pavla Aniskevicha. Niespełna osiem minut później golkiper Huragana musiał ponownie wyjmować piłkę z siatki. Tym razem na listę strzelców wpisał się najskuteczniejszy zawodnik w tym sezonie, Bartłomiej Koneczny. „Kony” precyzyjnie uderzył z narożnika pola bramkowego w kierunku dłuższego słupka. Bez szans na skuteczną paradę golkipera. Jako trzeci do siatki trafił Kherouf, ale tym razem Aniksevicha wyręczył sędzia asystent wskazując pozycję spaloną napastnika rodem z Algierii. Gracze Lublinianki starali się kontestować tę decyzje, ale z góry było to skazane na niepowodzenie. Sędzia Damian Jaremek słusznie nie zamierzał podważać wskazania swojego asystenta i Huragan wznawiał grę z rzutu wolnego pośredniego.
Dopiero po dwóch kwadransach zawodnicy w niebieskich koszulkach spróbowali wyjść z niskiej obrony i poszukać swojej szansy pod bramką Sebastiana Ciołka. Z dobrej strony pokazał się najlepszy w szeregach gości Anthony Bernardo De Souza Dorneles, uruchamiając prostopadłym podaniem Bartosza Lesiuka. Ten jednak, stając oko w oko z Ciołkiem, katastrofalnie skiksował. Tym samym „Seba” nie był nawet zmuszony do interwencji na przedpolu. Co innego jego vis-a-vis. Aniskevich pokazał się chwilę później ze świetnej strony, efektownie broniąc strzał z półobrotu Mateusza Misztala, a następnie potężne uderzenie Krystiana Ziętka z linii pola karnego. Wszystko to jednak na nic. W 40 minucie Misztal zakręcił w polu karnym Filipem Zduńczykiem, który w stosunkowo niegroźnej sytuacji podciął lubelskiego skrzydłowego. Sędzia Jaremek bez wahania wskazał na „wapno”. Po krótkiej wymianie zdań z zainteresowanymi wykonywaniem „jedenastki” Kheroufem i Konecznym, do piłki podszedł Jakub Bednara. Kapitan „Dumy Lublina” z egzekucji rzutu karnego wywiązał się wzorowo i wyszliśmy na trzybramkowe prowadzenie.
Taki wynik do przerwy w starciach z Huraganem bywa niebezpieczny, co dobitnie pokazał wiosenny mecz w Międzyrzecu Podlaskim, więc lublinianie nie zamierzali się zatrzymywać. Na minutę przed końcem pierwszej części gry piłkę w środku pola odebrał Mikołaj Jagodziński, pociągnął kilka metrów w kierunku bramki rywala, po czym wyprowadził na skrzydle Misztala. „Miszti” dograł na środek „szesnastki”, a tam czekał już bezwzględny egzekutor pod postacią Sobstyla. W doliczonym czasie gry dobić rywali efektowną przewrotką próbował jeszcze Kherouf, aczkolwiek strzał nie był na tyle silny i precyzyjny, aby zaskoczyć golkipera. Czterobramkowa zaliczka przed drugą połową była jednak na tyle pokaźna, iż na trybunach nikt nie myślał o tym, czy uda się zgarnąć komplet punktów, tylko czy uda się dobić do dwucyfrowego wyniku.
Początek drugiej odsłony pokazał, że jest to prawdopodobne. Zaledwie trzy minuty po rozpoczęciu gry Koneczny ograł na prawej flance Vadyma Bezukha, po czym wyłożył piłkę do Kheroufa. Anes z kilku metrów huknął nie do obrony i połowa planu była już zrealizowana. Siedem minut później Jagodziński rozrzucił akcję na prawo do Patryka Drozda, a ten niewiele myśląc zszedł do środka i płasko uderzył w kierunku dalszego słupka. Futbolówka odbiła się od obramowania, ale na szczęście dla gospodarzy wpadła do bramki. 6:0 i ponad pół godziny gry. Plan na pierwszą ligową „dwucyfrówkę” od lat miał prawo się powieść.
Niestety, roszady w obu zespołach znacząco obniżyły poziom spotkania. Lublinianka wciąż była zdecydowanie lepsza od gości, ale gra nie była już na tyle płynna, aby kolejne trafienia były tylko kwestią czasu. Pomimo tego, zielono-biało-czerwoni jeszcze dwukrotnie obijali poprzeczkę po stałych fragmentach gry. Najpierw w obramowanie trafił Bednara, a następnie Patryk Malec. W drugim przypadku należy oddać Aniskevichowi, iż to jego interwencja spowodowała obicie poziomego elementu bramki.
Wrzesień zawodnicy Lublinianki będą kontynuować w delegacji. Najbliższe dwa weekendy spędzimy kolejno w Hannie i Bychawie. Pierwsze z tych spotkań rozegramy 21 września, a pierwszy gwizdek sędziego został zaplanowany na 16.
Lublinianka – Huragan Międzyrzec Podlaski 6:0 (4:0)
Sobstyl 18, 44, Koneczny 26, Bednara 41 (k.), Kherouf 48, Drozd 55.
Lublinianka: Ciołek – Drozd, Kołacz, Bednara, Giletycz (64 Bara) – Sobstyl (56 Malec), Jagodziński, Ziętek (64 Wadowski) – Misztal (56 Wojtowicz), Kherouf (64 Podlipny), Koneczny (56 Świeboda).
Pozostali rezerwowi: Furman, Pacek.
Trener: Daniel Koczon.
Huragan: Aniskevich – Zduńczyk (46 Bezukh), Koryciński, Panasiuk, Łukanowski – Statkiewicz (80 Kiryluk), Maksymenko (85 Suśniak), Kasjaniuk – Wołek (80 Materek), De Souza Dorneles, Lesiuk.
Pozostali rezerwowi: Ostapiuk, Grzejszczak, Bartnikowski.
Trener: Michał Tusz.
Żółta kartka: Kołacz (L).
Sędziował: Damian Jaremek (Chełm).