Miło wspominać będą fani zamojskiego Hetmana mecz otwarcia nowego-starego stadionu przy ul. Krajowej Jadwigi. Na zmodernizowanym obiekcie w piątkowy wieczór odbył się koncert gospodarzy i jednocześnie festiwal gości. Niestety, mowa o festiwalu błędów. Lublinianka wyjechała z „Padwy Północy” z bagażem pięciu bramek.
Pierwszą ciekawą akcję stworzyli podopieczni Daniela Koczona, ale strzał Mateusza Misztala po ładnej akcji Krystiana Ziętka nie mógł sprawić problemów Michałowi Kotowi. Kilka minut później gorąco zrobiło się pod bramką Sebastiana Ciołka. Nasz bramkarz faktycznie wyszedł z „klatki” jak do pożaru, ale zdaje się, że niepotrzebnie poszedł va banque i sfaulował szarżującego Daniela Eze. Akcja była skutkiem błędów – najpierw Bartłomieja Konecznego i Anesa Kheroufa, następnie Mikołaja Jagodzińskiego. Ostatnim ogniwem tego łańcuszka pomyłek był Ciołek. Rzut karny po faulu naszego bramkarza bardzo pewnie wykorzystał Dominik Skiba.
Odpowiedź zielono-biało-czerwonych mogła byś błyskawiczna. Z rzutu rożnego dośrodkował Jakub Sobstyl, a Jakub Bednara uderzył głową w słupek. Dwie minuty później szczęścia uderzeniem z półobrotu szukał Sobstyl, ale Kot bez problemu poradził sobie z tą próbą.
W 37. minucie nasza sytuacja była już bardzo trudna. Bierność naszych zawodników wykorzystał Mikołaj Kosior. Były zawodnik Świdniczanki wpadł w pole karne i pokonał Ciołka. Wydaje się, że rozpędzonego przeciwnika należało sfaulować przed „szesnastką”, zapobiegając dalszym tarapatom. Tak się jednak nie stało. Co gorsza, chwilę po stracie gola na 0:2 nasi zawodnicy nadal byli w letargu i dwukrotnie pachniało bramką nr 3 dla gospodarzy. Szczególnie groźnie było po akcji Igora Szczygła, który w polu karnym zrobił sobie z rywali slalomowe tyczki.
Nadzieję w serca kibiców Lublinianki wlała jednak końcówka pierwszej połowy. Najpierw blisko szczęścia po płaskim strzale był Koneczny, a potem w końcu piłka zatrzepotała w bramce Kota. Po rzucie rożnym piłkę główkowali kolejno Mateusz Chyła i Koneczny. Finalnie z bliska spokojnym strzałem do bramki skierował ją Bednara. Do przerwy 1:2.
W 53. minucie niezła akcja „Dumy Lublina” zakończyła się kolejnym średnio groźnym uderzeniem Sobstyla. Odpowiedź Hetmana? Najlepsza z możliwych. Skiba wygrał pojedynek główkowy z Bednarą i zgrał do Yaroslava Yampol, który wyprzedził pogubionego Chyłę. Po chwili dwaj gracze gospodarzy byli już przed osamotnionym Ciołkiem. Yampol dograł do Skiby, a ten kopnął do bramki.
Lublinianka nie złożyła broni. Zespół Koczona zaserwował nam już wiele „remontad”, więc mieliśmy pełne prawo liczyć na kolejną. Solową akcją popisał się Kherouf. Były gracz Hetmana dośrodkował piłkę spod linii końcowej wprost na nogę Misztala, który uderzył pod poprzeczkę i zaskoczył Kota.
Tym razem „remontady” jednak nie było. W 68. minucie piłkę z rzutu rożnego dośrodkował Szczygieł, a nadbiegający Rodion Serdiuk skierował ją do bramki. Kolejna drzemka naszej obrony i kolejny cios podopiecznych Łukasza Gieresza. Na tablicy wyników było już 2:4.
W 78. minucie „Wojskowi” mogli zdobyć trzeciego już kontaktowego gola. Kherouf podał Patryka Malca, a mierzony strzał naszego rezerwowego zmierzał do siatki przy bliższym słupku. Na posterunku był jednak obrońca zamościan i zażegnał niebezpieczeństwo.
Obrazu defensywnej beznadziei naszego zespołu dopełniła akcja z 86. minuty. Po przechwycie w środku pola Hetman wyprowadził szybką akcję. Szczygieł prostopadłym podaniem uruchomił wprowadzonego chwilę wcześniej z ławki rezerwowych Rafała Tomasiaka, a ten precyzyjnym strzałem ustalił wynik meczu. Przestrzeń między naszymi obrońcami? Zmieściłby się tam nie tylko Tomasiak, ale również pancernik Bismarck.
Po ubiegłym sezonie liczyliśmy na to, że w obecnej kampanii ekipa Koczona będzie bronić znacznie lepiej, co pozwoli uniknąć strat punktowych. Niestety, dzisiejszy mecz obnażył słabość naszego zespołu w tym elemencie, a pięć straconych goli mówi samo za siebie. Po trzech wyjazdowych spotkaniach zielono-biało-czerwoni wciąż są bez wygranej w delegacji – wprawdzie były to trudne mecze w Tomaszowie Lubelskim, Radzyniu Podlaskim i Zamościu, ale zespół aspirujący do awansu musi punktować, a nie szukać usprawiedliwień. Dziś Hetman był dużo lepszy i zasłużenie zgarnął pełną pulę, a nasza ekipa nastroje poprawić sobie spróbuje już w środę, w pucharowej konfrontacji z AF Głusk.
Hetman Zamość – Lublinianka 5:2 (2:1)
Skiba 15 (k.), 54, Kosior 37, Serdiuk 68, Tomasiak 86 – Bednara 43, Misztal 60
Hetman: Kot – Myszka, D. Dobromilski, Serdiuk, Wardęski – Eze (68 Gierała), Szczygieł (90 Borowiński), Sikora (77 Bryk), Kosior (70 Koszel) – Skiba (88 Ibanez), Yampol (85 Yampol).
Pozostali rezerwowi: P. Dobromilski, Wołoch.
Trener: Łukasz Gieresz.
Lublinianka: Ciołek – Drozd, Chyła (75 Kołacz), Bednara, Giletycz – Sobstyl (70 Malec), Jagodziński (57 Duda), Ziętek (63 Świeboda) – Koneczny (57 Wojtowicz), Kherouf (85 Podlipny), Misztal (75 Bara).
Pozostali rezerwowi: Furman, Wadowski.
Trener: Daniel Koczon.
Żółte kartki: Jagodziński, Bednara (L).
Sędziował: Dariusz Harko (Chełm).