Gehenna Lublinianki trwa w najlepsze – zielono-biało-czerwoni w sobotnie popołudnie zaprezentowali na Wieniawie swoje standardowe oblicze. Podopieczni Roberta Chmury ponownie rywalizowali z przeciwnikami jak równy z równym, ale ostatecznie musieli przełknąć gorzką pigułkę i polegli z Podlasiem Biała Podlaska 1:2. Tym razem nie tyle kamyczek, co spory głaz, należy wrzucić do ogródka Stanisława Czarnogłowskiego, który przyłożył rękę do obu trafień przyjezdnych.
Warto jednak na początku wspomnieć o problemach kadrowych, które dotknęły przed meczem zarówno lublinian jak i Podlasie. W zespole gospodarzy po raz kolejny zabrakło Marcina Świecha, Patryka Malca i Mateusza Miśkiewicza, a na dodatek wyjazd do Ostrowca Świętokrzyskiego przed tygodniem urazem okupił Fryderyk Janaszek, zaś czwartą żółtą kartką Tomasz Brzyski. Jakby tego było mało o jedno spotkanie przedłużono zawieszenie Marcina Michoty. Poza meczową osiemnastką wylądował również Krystian Krupa. Po drugiej stronie brakowało Diela Springa, Macieja Wojczuka czy pauzujących za kartki Jana Kozłowskiego oraz Mateusza Podstolaka. Problemy kadrowe w obu zespołach dobitnie pokazywały ławki rezerwowych, na których zasiadło aż dwunastu młodzieżowców!
Nie można zatem dziwić się, iż przetrzebione zespoły nie były w stanie stworzyć na Wieniawie pasjonującego widowiska. W pierwszej połowie na boisku rządziły chaos oraz niedokładność. Komentatorzy sportowi w stosunku do takich meczów zazwyczaj używają utartych frazesów typu „mecz walki” i tym razem byłoby to w pełni uzasadnione.
Druga połowa, chociaż również nie imponowała poziomem, to przyniosła sporo emocji. Niestety iskrą, która rozpaliła ogień, była pierwsza ze wspomnianych wpadek Czarnogłowskiego. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego lublinianie starali się wypchnąć zza „szesnastki” Mateusza Chyłę, ale ten ładnym podaniem dojrzał Arkadiusza Kota. Jeden z defensorów zdążył jednak z asekuracją i zawodnik Podlasia zdołał jedynie instynktownie dzióbnąć futbolówkę. Ta ku zdziwieniu kibiców wtoczyła się do bramki, ponieważ Czarnogłowski jeszcze przed strzałem „położył” się w drugą stronę. Po chwili przyjezdni bardzo groźnie skontrowali po przechwycie i dośrodkowaniu Briana Galacha. W polu karnym znalazł się Jarosław Kosieradzki, ale uderzył tylko w boczną siatkę.
Lublinianie odpowiedzieli w 66 minucie – długą piłkę w pole karne zagrał Norbert Myszka, a najwyżej w polu karnym wyskoczył Mateusz Majewski, po czym zgrał głową do Michała Palucha. Snajper „Wojskowych” przyjął futbolówkę, a następnie potężnie uderzył z lewej nogi pod poprzeczkę bramki Rafała Misztala. Golkiper przyjezdnych nie miał nic do powiedzenia, a stan meczu wrócił do nierozstrzygniętego. Niestety, decydujący cios zadali biało-zieloni. Z narożnika boiska dośrodkował Galach, a z kilku metrów do siatki głową trafił niepilnowany Jakub Mażysz. Wydaję się jednak, że biorąc pod uwagę ogromny zasięg rąk Czarnogłowskiego, musiał on interweniować na przedpolu, aby napastnik gości nie miał nawet możliwości na oddanie strzału. Bramkarz Lublinianki zrehabilitował się jednak w 82 minucie, efektownie odbijając główkę Chyły. W końcówce szanse na uratowanie wyniku mieli Paluch i Majewski. W obu sytuacjach na wysokości zadania stanął jednak Misztal. Zwłaszcza interwencja na refleks przy główce strzelca pierwszej bramki wymagała nie lada umiejętności ze strony byłego golkipera GKS Bełchatów. Ostatecznie wynik nie uległ zmianie i Lublinianka kontynuuje serię meczów bez punktów.
Sytuacja zielono-biało-czerwonych w tabeli z każdą kolejką znacząco się pogarsza – w sobotę trzy oczka ugrała Unia Tarnów, uciekając lublinianom na sześć punktów. Choć sytuacja finansowa klubu powoli zdaje się normować, to brak punktów co raz bardziej zaczyna doskwierać i jesienne straty mogą być zbyt duże do odrobienia wiosną. Nadzieja musi jednak pozostawać w sercach piłkarzy, sztabu szkoleniowego oraz kibiców Lublinianki, a kolejna szansa na poprawę dorobku już za tydzień w niedzielę, kiedy to zagramy w Sieniawie z tamtejszym Sokołem.
Lublinianka – Podlasie Biała Podlaska 1:2 (0:0)
Paluch 66 – Kot 54, Mażysz 78.
Lublinianka: Czarnogłowski – Futa, Śledzicki, Myszka, Chodziutko – Rak, Baran (63 Flis), Tymosiak, Niegowski (89 Skrzycki) – Majewski, Paluch.
Pozostali rezerwowi: Krajewski, Szczepaniak, Matyjaszczyk, Knapp, Lenarcik.
Trener: Robert Chmura.
Podlasie: Misztal – Kot, Chyła, Salak – Nojszewski, Andrzejuk (66 Piotrowski), Bahonko, Pigiel – Galach (90 Kobyliński), Mażysz, Kosieradzki (76 Kurowski).
Pozostali rezerwowi: Nos, Dmitruk, Sweklej, Mierzwiński.
Trener: Artur Renkowski.
Żółte kartki: Niegowski, Futa, Tymosiak, Myszka (L) – Andrzejuk, Mażysz, Piotrowski (P)
Sędziował: Dawid Deptuła (Białystok).