Piłkarze Lublinianki ostrzyli sobie zęby na bezpośredni awans do III ligi, ale w niedzielę połamali sobie te zęby na twardym, bychawskim Granicie. Porażka z drużyną trenera Rafała Dudkiewicza jest tyleż bolesna i zaskakująca co niezrozumiała, bowiem „Duma Lublina” przez praktycznie cały mecz grała w przewadze liczebnej!
Część kibiców jeszcze dobrze nie rozsiadła się na swoich krzesełkach, a Granit grał już w osłabieniu. Po bardzo dobrym prostopadłym podaniu sam na sam z bramkarzem wyszedł Jarosław Milcz. Goniący go Wiktor Żurek potrącił najlepszego strzelca IV ligi i spowodował jego upadek, a sędzia Hubert Chmura nie miał wątpliwości – stoper gospodarzy został odesłany do szatni po upływie raptem kilkudziesięciu sekund.
Wydawało się, że mecz nie może się ułożyć lepiej dla Lublinianki. Problem w tym, że zielono-biało-czerwoni nijak nie potrafili wykorzystać korzystnych okoliczności. Cała pierwsza połowa została zmarnowana. Wolna, schematyczna gra przekładała się wyłącznie na nabijanie wysokiego procentu posiadania piłki. Stuprocentowe lub chociaż bardzo dobre sytuacje strzeleckie? Niestety brak. Kilka niecelnych uderzeń i sporadyczne sytuacje, w których czymkolwiek wykazać musiał się Tomasz Godula, bramkarz miejscowych. Raz czujnym wślizgiem uprzedził Milcza po dobrym podaniu Macieja Misiurka, raz wybronił główkę Anesa Kheroufa w sam środek bramki.
Jednak brak klarownych okazji nie był największym problemem Lublinianki w pierwszej połowie. Znacznie większym był fakt, że podopieczni trenera Daniela Koczona dali się dwukrotnie zaskoczyć Granitowi. W 26. minucie po kontrze sam na sam z Sebastianem Ciołkiem wyszedł jego imiennik – Sprawka. Napastnik bychawian nie pomylił się i kibice Granitu mieli pierwszą okazję do radości.
Druga przyszła niecały kwadrans później. Po raz kolejny „Duma Lublina” nadziała się na kontratak. Akcji gospodarzy nie udało się przerwać na prawej stronie, piłka trafiła w pole karne do niepilnowanego Daniela Juchny, a ten ze stoickim spokojem trafił do siatki. Kolejna eksplozja fanów Granitu oraz szok i niedowierzanie z perspektywy sympatyków Lublinianki.
Na drugą połowę Lublinianka wyszła z mocnym postanowieniem poprawy. Gra była szybsza, a gospodarze zaczęli się bronić bardzo nisko, co skutkowało nieustannym wręcz oblężeniem pola karnego. Niezliczona ilość dośrodkowań zaczęła przynosić efektu w postaci sytuacji, a sam Jakub Bednara w ciągu raptem kilku minut skompletował hat-tricka… niewykorzystanych sytuacji. Raz instynktownie jego uderzenie obronił Godula, następnie nasz pomocnik główkował w ziemię, a piłka po koźle powędrowała nad bramką. W kolejnej sytuacji Bednara nie wykorzystał doskonałego prostopadłego podania od Przemysława Kanarka, znów trafiając w bramkarza. To nie były jedyne sytuacje w pierwszym kwadransie po przerwie – dwukrotnie strzelał też Bartłomiej Koneczny, a druga odsłona zaczęła się od jeszcze jednego godnego odnotowania strzału Bednary – niestety niecelnego.
Okres bezapelacyjnej dominacji nie został wykorzystany, a w 60. minucie mogło być 3:0 dla Granitu. Strzał Sprawki zza pola karnego w bardzo dobrym stylu obronił jednak Ciołek. To był ważny moment, bo kilka minut później starania gości przyniosły wreszcie efekt bramkowy. Dalekie podanie w pole karne bychawian posłał z rzutu wolnego Jakub Sobstyl. Piłka od „Sopla” trafiła na głowę Milcza, a ten skierował ją do siatki. 30. gol w sezonie ligowym „Jara” stał się faktem, ale nie czas było celebrować jubileuszowego trafienia. Do zrobienia pozostawało jeszcze dużo.
I choć Lublinianka przez zdecydowaną większość czasu do końcowego gwizdka nie schodziła z połowy rywala, to bramek już nie obejrzeliśmy. Swoich szans szukali niemal wszyscy gracze. Wrzutka Mateusza Misztala sprawiła kłopoty Goduli, Piotr Pacek pomylił się o centymetry, Gede główkował celnie po kornerze, kolejne dwie próby Packa minęły światło bramki, Milcz strzelił głową prosto do „koszyczka” golkipera. A to i tak nie wszystkie sytuacje, w których pachniało wyrównaniem. Z drugiej strony Granit jeszcze dwukrotnie zagroził bramce Ciołka – dwukrotnie w roli głównej występował Sprawka, jednak za pierwszym razem uderzył zbyt słabo i nasz bramkarz poradził sobie z tą próbą, a za drugim posłał piłkę ponad bramką.
Jak Lublinianka nie wywiozła z Bychawy trzech punktów, a nawet jednego oczka, grając jedenastu na dziesięciu od samego początku? To pytanie do ludzi, którzy wyjaśniają zjawiska paranormalne. Można mówić, że wykorzystaliśmy już limit szczęścia w meczach z Górnikiem II, Startem czy Avią II, ale niestety nie da się nie zauważyć również wielu mankamentów w naszej grze. Szanse na wygranie ligi są już wyłącznie iluzoryczne, bowiem zakładają nasze dwa zwycięstwa przy jednoczesnych dwóch porażkach Stali Kraśnik. By znaleźć się w III lidze, zielono-biało-czerwoni będą więc najprawdopodobniej musieli wygrać dwuetapowe baraże.
Granit Bychawa – Lublinianka 2:1 (2:0)
S. Sprawka 26, Juchna 40 – Milcz 66.
Granit: Godula – Piwnicki, Wójtowicz, Żurek, Smorga (88 Gawroński) – Błaziak (90 Dziurian), Skrzypek, K. Sprawka, Zając (88 Brzozowski), Juchna – S. Sprawka (90 Wrzyszcz).
Pozostali rezerwowi: P. Sprawka, Jarocki.
Trener: Rafał Dudkiewicz.
Lublinianka: Ciołek – Misiurek, Kanarek (64 Knapp), Gede, Misztal (81 Khvesyk) – Bednara, Jagodziński, Sobstyl – Kherouf (46 Pacek), Milcz, Koneczny (71 J. Wadowski).
Pozostali rezerwowi: Furman, Kołacz, Ochmiński.
Trener: Daniel Koczon.
Żółte kartki: Zając, Brzozowski (G) – Pacek (L).
Czerwone kartki: Żurek (G) – 1 min (za przerwanie realnej szansy na zdobycie bramki), Dudkiewicz (trener) (G) – 73 min (za wybitnie niesportowe zachowanie).
Sędziował: Hubert Chmura (Zamość).