niedziela, 25 maja 2025, 08:14

„Kony” jak natchniony

Zwycięstwem 2:0 Lublinianki zakończył się sobotni mecz na szczycie IV ligi. Wicelider pokonał czwartą ekipę ligowej tabeli, Ładę Biłgoraj. Tym samym udało się skutecznie zrewanżować rywalom za porażkę z jesieni.

Lublinianka weszła w mecz z ogromnym animuszem, jakby na rozstrzygnięcie meczu miała nie 90 minut, a kwadrans. Już w 5. minucie rozpędzony Bartłomiej Koneczny dopadł do prostopadłej piłki i przelobował wychodzącego z bramki Antona Alfimova. Niestety, tym razem nasz skrzydłowy trafił w słupek. Po chwili zielono-biało-czerwoni wznowili grę rzutem rożnym, a piłka spadła poza pole karne do Macieja Misiurka. Ten przyłożył z woleja, a zmierzającą w okienko bramki piłkę wybił głową Hubert Giletycz. Po kolejnym kornerze rzutu karnego domagał się Jakub Bednara, ale sędzia Maciej Łasocha pozostał niewzruszony wobec krzyków naszego zawodnika. Okres wyraźnej przewagi Lublinianki próbował spuentować jeszcze Jakub Sobstyl, ale jego mierzony strzał minął nieznacznie słupek bramki Łady.

Goście wytrzymali bez strat trudne chwile i sami zaczęli kąsać. Niecelny strzał Mateusza Koguta można potraktować tylko jako ostrzeżenie, ale w 14. minucie ten sam zawodnik dopadł do wypiąstkowanej przez Sebastiana Ciołka piłki i uderzył już w światło bramki – na szczęście dla nas trafił w Misiurka. Dosłownie minutę później przed szansą na swoją 24. bramkę w sezonie stanął Wojciech Białek, który uniknął spalonego i znalazł się sam przed Ciołkiem. „Biały” postanowił uderzyć bez przyjęcia, ale wychodzący z bramki „Seba” na pewno mocno utrudnił mu zadanie. Strzał był niecelny i skończyło się na strachu z perspektywy fanów „Dumy Lublina”.

Wymiana nieskutecznych ciosów zakończyła się w 29. minucie. Koneczny dobrze przyjął piłkę w bocznej strefie, a następnie odegrał ją do Jarosława Milcza. Ten dostrzegł, że „Kony” rozpędza się skrzydłem i zwrócił piłkę koledze, podając ją na wolne pole. Będącego w pełnym biegu Konecznego nie dogoni prawdopodobnie żaden zawodnik naszej ligi i doskonale było widać to w tej sytuacji. Po chwili Bartek był już sam przed Alfimovem i precyzyjnym strzałem pokonał golkipera biłgorajan.

Minutę później Łada mogła wyrównać. Pogubiła się nasza defensywa – Białek przejął piłkę i zgrał do Patryka Czułowskiego, ale popularny „Jerry” nie uderzył jej czysto. Podopieczni trenera Marcina Zająca mieli w tym meczu swoje sytuacje – zarówno w pierwszej, jak i drugiej połowie, ale ani razu nie potrafili ich wykorzystać. Z kolei w 39. minucie po raz drugi musieli przełknąć gorzką pigułkę.

Sobstyl zagrał do Konecznego, a ten tym razem ruszył nie po skrzydle, a ściął do środka. Poprawiał sobie piłkę, szukając okazji do strzału i w końcu uderzył mocno i precyzyjnie, dla odmiany przy prawym słupku Alfimova. Trybuny na Wieniawie oszalały po raz wtóry.

I tym razem Łada mogła dość szybko zripostować Lubliniankę, ale znów na posterunku był… Misiurek. To właśnie on wybił z linii bramkowej piłkę po kolejnym strzale Koguta. W końcówce pierwszej połowy ten sam gracz nie wykorzystał jeszcze centry Aleksandra Okonia, a niedługo potem sędzia Łasocha zaprosił obie drużyny na przerwę.

Zaraz po przerwie najaktywniejszy w szeregach gości Kogut podał do Białka, a ten uderzył na bramkę Ciołka. Nasz bramkarz był jednak czujny. Próbkę swoich nieprzeciętnych umiejętności „Seba” dał ponownie pięć minut później, gdy w wyśmienitym stylu obronił uderzenie wprowadzonego po przerwie na boisko Dmytro Yanchuka.

Lublinianka w drugiej połowie oddała pole rywalom, ale ci pod względem strzeleckim nie mieli swojego dnia. W 56. minucie po raz kolejny dał o sobie znać Kogut. Jego podanie trafiło na głowę Białka, ale wicelider strzelców IV ligi uderzył bardzo niecelnie. W odpowiedzi obejrzeliśmy kuriozalne wręcz pudło Konecznego, które było… dziełem przypadku. Anes Kherouf podał do Milcza, ten minął Alfimova i nie próbował wymuszać rzutu karnego. „Jaro” powalczył o piłkę przy samej linii końcowej, dogrywając ją ostatecznie niemal na linię bramkową. Tam „Kony” kompletował już oczami wyobraźni hat-tricka, ale ponieważ pola bramkowe stadionu przy Leszczyńskiego 19 przypominają bardziej tor do motocrossu, to i futbolówka spłatała naszemu zawodnikowi figla. „Kony” skiksował i przeniósł ją nad poprzeczką.

W kolejnych minutach przewaga Łady nie była już tak wyraźna. Lublinianka broniła się dość spokojnie, choć przy kilku stałych fragmentach gry pod bramką Ciołka mocno się kotłowało. Czujność naszego bramkarza główką po kornerze sprawdzał np. Bohdan Kryvolapov. Z kolei po wrzucie z autu główkował Damian Chmura, ale tym razem na miejscu znalazł się Oskar Gede. W doliczonym czasie gry po kolejnym rożnym strzelał też Giletycz, ale i on trafił jedynie w zawodnika Lublinianki. Z kolei gospodarze mieli kilka okazji do kontr, ale wszystkie marnowali, co niestety na przestrzeni całego sezonu jest stałym obrazkiem w wielu meczach. Nasi gracze w takich sytuacjach mają problem z podjęciem właściwej decyzji lub finalizacją akcji.

Na szczęście wynik tego meczu został ustalony już w 39. minucie. Druga połowa nie przyniosła jego zmiany i szalenie cenne trzy punkty trafiły na konto podopiecznych trenera Daniela Koczona. Trzy ostatnie mecze sezonu ligowego jawią się jako znacznie łatwiejsze dla zielono-biało-czerwonych. Jeśli uda się zdobyć komplet punktów, to wciąż możliwe jest wygranie ligi – potrzebna jest tutaj przynajmniej jedna porażka Stali Kraśnik. Jeśli kraśniczanie nie stracą w końcówce minimum trzech oczek, wówczas czekają nas dwuetapowe baraże, bo te są już praktycznie pewne. W takim wypadku 18 czerwca zagramy na wyjeździe z wicemistrzem IV ligi świętokrzyskiej. W przypadku wygranej finał barażowej rywalizacji przeniesie się na Wieniawę.

Lublinianka – Łada Biłgoraj 2:0 (2:0)
Koneczny 29, 39

Lublinianka: Ciołek – Misiurek, Kanarek, Gede, Misztal – Sobstyl (84 Świeboda), Jagodziński, Bednara (72 Knapp) – Kherouf (75 Skrzycki), Milcz, Koneczny (61 J. Wadowski).
Pozostali rezerwowi: Furman, Kołacz, Khvesyk, Pacek, K. Wadowski.
Trener: Daniel Koczon.

Łada: Alfimov – Goncharevich, Błajda, Chmura, Giletycz – Czułowski, Kryvolapov (72 Cygan), Poleszak (46 Yanchuk) – Okoń (82 Szmit), Białek (72 Dorosz), Kogut (78 Proć).
Pozostali rezerwowi: Wójcicki, Kuliński, Nowak.
Trener: Marcin Zając.

Żółte kartki: Jagodziński, Milcz (L) – Kuliński, Yanchuk, Goncharevich (Ł).
Sędziował: Maciej Łasocha (Biała Podlaska).