sobota, 10 maja 2025, 21:01

Czyste szaleństwo

O tej rundzie w wykonaniu Lublinianki powinna powstać książka albo pełnometrażowy film. Choć scenariusze, które piszą się na meczach „Dumy Lublina” brzmią jak fantastyka, to w istocie są rzeczywistością. Kolejny thriller z udziałem zielono-biało-czerwonych zakończył się zwycięstwem 5:4 z rezerwami świdnickiej Avii. Bramkę na wagę trzech oczek w doliczonym czasie gry zdobył Jakub Wadowski. Usiądźcie wygodnie w fotelach, zaparzcie sobie melisę, a my opowiemy Wam tę niezwykłą historię.

Jesienią na Wieniawie przejechaliśmy się po świdnickiej „dwójce” jak walec drogowy. „Duma Lotniczego Miasta” wyjechała z Leszczyńskiego 19 z bagażem dziewięciu goli. Jednak wiosną podopieczni Mateusza Książka kiepskie mecze przeplatają takimi, w których prezentują się naprawdę nieźle. W jednym z tych drugich Avia II była bliska wygranej ze Stalą Kraśnik, jednak lider tabeli zdobył dwie bramki w doliczonym czasie gry i wygrał. Był to jednak sygnał dla wielu drużyn IV ligi, że świdniczanie nie muszą być chłopcem do bicia.

I Lublinianka przekonała się o tym bardzo dobitnie w sobotę. Nasz zespół boryka się ostatnio ze sporymi problemami kadrowymi, przez co przemeblowana została defensywa – wykartkowanego Macieja Misiurka na prawej stronie formacji obronnej zastąpił Oskar Gede. On i jego koledzy od pierwszego gwizdka mieli sporo pracy, a już po kwadransie na prowadzeniu znaleźli się gospodarze. Lublinianka nie wykorzystała swoich szans i nadziała się na ripostę. Piłkę na prawej stronie pola karnego otrzymał Igor Ziętek, który uderzył z ostrego kąta i z pomocą rykoszetu wyprowadził Avię na prowadzenie.

Pięć minut później było już 1:1. Z rzutu wolnego przyłożył Jakub Sobstyl. Jego mocne uderzenie wylądowało pod poprzeczką bramki Ostapa Shpakivskii’a. Piłka w ostatniej chwili nabrała jeszcze nieoczekiwanej dla bramkarza trajektorii, co nieco usprawiedliwia Ukraińca. Nasi mogli pójść za ciosem, ale próba Bartłomieja Konecznego zatrzymała się na bocznej siatce. W tej sytuacji dobrym crossowym podaniem popisał się Piotr Pacek.

W 27. minucie meczu nielicznie zgromadzeni na stadionie przy ul. Sportowej 2 w Świdniku fani futbolu obejrzeli niezwykłą akcję. Wiktor Marek urządził sobie slalom gigant między zawodnikami Lublinianki i zakończył akcję strzałem obok nogi interweniującego Sebastiana Ciołka. Akcja Marka naprawdę znakomita, ale nasi gracze wykazali się sporą biernością, pozwalając przeciwnikowi wejść jak nóż w rozgrzane na słońcu masło.

Po chwili mogło być jeszcze gorzej, ale uderzenie głową Dominika Gedka było na szczęście zbyt rachityczne, by mogło zaskoczyć Ciołka. Po raz kolejny Ciołek miał okazję się wykazać w 40. minucie, gdy płaski strzał Marka niechybnie zmierzał do siatki. Nasz golkiper spisał się jednak wyśmienicie i mogliśmy odetchnąć z ulgą. Po raz kolejny kamień z serca kibiców Lublinianki spadł w 45. minucie, gdy miejscowi zmarnowali kontratak, który mocno pachniał bramką na 3:1. W odpowiedzi Koneczny znów trafił w boczną siatkę, a niedługo potem sędzia Cezary Bryda zagwizdał po raz ostatni w tej połowie.

Wynik 1:2 był więc niekorzystny, ale w gruncie rzeczy mogło być znacznie gorzej. Liczyliśmy na kolejny comeback ekipy Koczona, która nie raz pokazywała, że potrafi odwracać losy meczów. Początek drugiej połowy przyniósł jednak kolejną szansę dla ekipy trenera Książka. Po błędzie Mikołaja Jagodzińskiego na bramkę Ciołka popędził Marek, jednak „Jagoda” zdążył nadbiec i blokując strzał rywala, uratować sytuację. W odpowiedzi poprzeczkę ostemplował Pacek, który główkował po dośrodkowaniu aktywnego na lewym skrzydle Mateusza Misztala.

W 59. minucie świdniczanie mieli sporo pretensji do sędziego Brydy, który nie dopatrzył się faulu Jarosława Milcza na Radosławie Kursie. Wszystko skończyło się rzutem rożnym, a ten zakończył się golem na 2:2. Po zamieszaniu piłka spadła pod nogi Przemysława Kanarka, który płaskim uderzeniem zmieścił piłkę w bramce Avii.

Karuzela dopiero się rozkręcała. Dosłownie minutę później „Duma Lotniczego Miasta” powinna wrócić na prowadzenie. Drzemka naszych stoperów dała szansę Gedkowi, jednak w ostatniej chwili piłkę spod nogi zawodnika Avii wybił Misztal. Niestety, co się odwlecze, to nie uciecze. W 68. minucie gospodarze wyprowadzili zabójczą kontrę. Marek dograł do Gedka, a ten spokojnie skierował futbolówkę do siatki.

Co na to Lublinianka? W 74. minucie wyrównał wprowadzony na boisko kilka minut wcześniej Filip Świeboda. Po raz kolejny dobrą robotę na lewej flance zrobił Misztal. Jego centra znalazła drogę na głowę Bednary. Ten uderzył w poprzeczkę, ale z dobitką pospieszył rezerwowy zielono-biało-czerwonych. Kolejna eksplozja radości w naszej drużynie, ale wynik 3:3 nie był satysfakcjonujący dla „Dumy Lublina”. Cel był oczywisty – gra o pełną pulę.

W 87. minucie po raz kolejny zagrożenie pod bramką bramkarza świdniczan przyszło z lewej strony lubelskiej jedenastki. Tym razem w pole karne dośrodkował Sobstyl. Shpakivskii wypiąstkował piłkę, a strzał Anesa Kheroufa został zablokowany. Szczęśliwie piłka trafiła jednak pod nogi Milcza, który kopnął prosto do bramki, zdobywając swojego 27. gola w sezonie!

Wydawało się, że kolejna szalona potyczka naszej drużyny zakończy się happy endem. Jednak tego dnia defensywa Lublinianki funkcjonowała naprawdę marnie. W 89. minucie po akcji prawym skrzydłem piłkę na 11. metrze otrzymał zupełnie niepilnowany Jan Klimczak. Napastnik Avii płaskim strzałem trafił wprost do bramki. Ciołek jedynie bezradnie odprowadzał piłkę wzrokiem.

W 90. minucie mocno zapachniało rzutem karnym dla naszej drużyny. Faulowany na skraju pola karnego był Kherouf, ale gwizdek sędziego Brydy milczał. Pracę arbitra w tym spotkaniu najlepiej podsumowuje inna sytuacja, gdy rozjemca zawodów odgwizdał spalonego Avii po zagraniu… naszego piłkarza.

W końcówce wycieńczeni zawodnicy obu ekip dzielnie walczyli o pełną pulę. W piątej doliczonej minucie resztkami sił akcję wyprowadzał duet Bednara – Sobstyl. Ten drugi podciągnął do środka, ale nie zdecydował się na strzał prawą nogą – dograł do Jakuba Wadowskiego, a nasz rezerwowy bez większego zastanowienia huknął. Piłka po rękach bramkarza Avii wylądowała w okienku! 5:4! Kolejny szał radości zielono-biało-czerwonych, ale tym razem już ostateczny. Tego prowadzenia „Duma Lublina” już nie wypuściła z rąk.

Można powtórzyć to, co pisaliśmy już po meczach z Górnikiem II i Startem Krasnystaw. Lublinianka funduje swoim sympatykom skrajne emocje i mecze, które powinny sponsorować kliniki kardiologiczne. Po raz kolejny ostatnie słowo należy jednak do naszej ekipy. Nie można przemilczeć momentami katastrofalnej gry defensywnej naszych „Wojskowych”, ale z drugiej strony znów udaje się strzelić aż pięć bramek. Kibice nie bez kozery zaczynają nazywać otwarty futbol Lublinianki mianem „Koczon-ball”. Inni mówią o lubelskiej Barcelonie. Faktem jest, że mecze naszego zespołu są niemal gwarancją dużej liczby goli. Tak długo jak większość z nich ląduje w siatce rywala, tak długo będzie nas to cieszyć.

Avia II Świdnik – Lublinianka 4:5 (2:1)
Ziętek 14, Marek 27, Gedek 68, Klimczak 89 – Sobstyl 19, Kanarek 60, Świeboda 74, Milcz 87, J. Wadowski 90+5.

Avia: Shpakivskii Zagórski (40 Lenkiewicz), Plesz, Kursa (65 Izdebski), Tkaczyk (75 Żmuda) – Ziętek (88 Łopaciński), D. Wójcik, Marek (69 Klimczak), M. Wójcik (63 Bzowski), Donda (88 Khasanov) – Gedek.
Pozostali rezerwowi: Wolski, Krzak.
Trener: Mateusz Książek.

Lublinianka: Ciołek – Gede, Kanarek, Bednara, Misztal (84 K. Wadowski) – Kherouf, Jagodziński, Sobstyl – Pacek (71 Świeboda), Milcz, Koneczny (75 J. Wadowski).
Pozostali rezerwowi: Furman, Ochmiński.
Trener: Daniel Koczon.

Żółte kartki: Kursa, Ziętek, Donda (A) – Kherouf, Świeboda, Kucharzewski (asystent trenera), Bednara, Kanarek (L).
Sędziował: Cezary Bryda (Chełm).