Środowy mecz na szczycie IV ligi ściągnął na trybuny naszego stadionu nadkomplet publiczności i przyniósł mnóstwo emocji. Ostatecznie to gospodarze sięgnęli po komplet punktów, niwelując stratę do swojego przeciwnika, czyli kraśnickiej Stali.
Fani Lublinianki mieli powody do niepokoju przed środowym spotkaniem. Podopieczni Daniela Koczona po raz pierwszy w tym sezonie nie wygrali dwóch kolejnych meczów – najpierw przegrali przed własną publicznością z Tomasovią, by tydzień później ledwie zremisować w Międzyrzeczu Podlaskim z tamtejszym Huraganem. Wszyscy zdawali sobie sprawę, że by móc realnie myśleć o awansie do III ligi z 1. miejsca, potrzeba było wygranej w zaległym meczu na szczycie. Meczu, który w pierwotnym, marcowym terminie nie doszedł do skutku z powodu intensywnych opadów śniegu.
Pierwszy kwadrans gry nie przynosił klarownych sytuacji, ale pod koniec tego okresu Lublinianka zadała pierwszy cios. Na prawym skrzydle swoją szybkość pokazał Bartłomiej Koneczny. Dograł do środka, gdzie był jego imiennik – Skrzycki. „Bary” nie miał jednak dogodnej pozycji do strzału, więc dograł w głąb pola karnego, do nadbiegającego Jarosława Milcza, a najlepszy snajper IV ligi bez problemu umieścił futbolówkę w siatce.
Drugi kwadrans również mógł zakończyć się golem, z tym że teraz dla odmiany to kraśniczanie stworzyli zagrożenie pod bramką lubelskiej jedenastki. Ściślej mówiąc – stworzyła je nierówna murawa – Sebastian Ciołek podał piłkę prosto pod nogi Karola Kality, ale po chwili nasz bramkarz doskonałym wyjściem z bramki zatrzymał piłkarza Stali, którego kibice na Wieniawie doskonale pamiętają z dwóch pobytów w „Dumie Lublina”.
Pierwsza połowa nie przyniosła zbyt wielu okazji strzeleckich. Goście przejęli inicjatywę, ale poza wspomnianą, nieco przypadkową okazją Kality, nie potrafili przekuć posiadania piłki w konkrety. Tymczasem Lublinianka w 39. minucie mogła podwyższyć prowadzenie. Po dośrodkowaniu Jakuba Sobstyla z narożnika boiska główkował Jakub Bednara, a piłka ocierając się o słupek, wyszła na aut bramkowy. Jęk zawodu przeszedł przez trybuny na Wieniawie.
Kraśniczanie zdawali sobie sprawę, że mecz nie układa się po ich myśli i po męskiej rozmowie w szatni z trenerem z jeszcze większym animuszem ruszyli do walki o punkty. Już w 48. minucie swoją drugą okazję w tym meczu miał Kalita. Ciołek wykazał się wyśmienitym refleksem i wybronił uderzenie zawodnika gości. Kilka minut później strzelał też Rafał Król, ale nie trafił w światło bramki.
W 58. minucie Stal dopięła swego. Piłka wylądowała w bramce zielono-biało-czerwonych. Sęk w tym, że jeszcze zanim do niej wpadła, w górę powędrowała chorągiewka sędziego asystenta, który wychwycił ofsajd Króla. Były piłkarz Motoru Lublin główkował po wrzutce z rzutu wolnego, jednak ten strzał nie miał już znaczenia. Niemal cała ławka rezerwowych Stali wyskoczyła jak oparzona, rozpoczynając festiwal protestów. Powtórka z transmisji na żywo nie wyjaśnia jednoznacznie tej sytuacji, ale bez wątpienia spalony Króla jest całkiem prawdopodobny, patrząc na ustawienie graczy w momencie dośrodkowania.
Pięć minut po największej kontrowersji tego meczu Lublinianka mogła podwyższyć prowadzenie. Znakomicie rozprowadzony kontratak zakończył się pudłem Sobstyla w dobrej sytuacji. Znów fani przy Leszczyńskiego 19 mogli jedynie złapać się za głowę.
Kraśniczanie przeważali, ale podobnie jak w pierwszej połowie, rzadko byli w stanie doprowadzić do naprawdę groźnych sytuacji pod bramką Ciołka. Jeden z takich momentów miał miejsce w 82. minucie, gdy wprowadzony na boisko kilka minut wcześniej Jakub Rzeźniczak uderzał z pola karnego. Piłka po strzale wielokrotnego mistrza Polski niechybnie zmierzała do bramki Lublinianki, ale wtedy jak z podziemi wyrósł Mikołaj Jagodziński, bohater tego meczu w zespole trenera Daniela Koczona. „Jagoda” desperacką interwencją wybił tę piłkę.
Prawdziwa euforia w lubelskiej ekipie zapanowała jednak nie po tej wyśmienitej interwencji Jagodzińskiego, a po akcji Anesa Kheroufa minutę później. Nasz rezerwowy ruszył z piłką na własnej połowie i lewym skrzydłem przemierzył kilkadziesiąt metrów, po czym wpadł w pole karne i z ostrego kąta huknął w samo okienko. Nieprawdopodobny rajd i nieprawdopodobny gol. Nie wiemy, czy Algierczyk lubi Lady Gagę, ale bez wątpienia jej nowy przebój „Abracadabra” byłby tutaj znakomitym podkładem do akcji, po której defensywa kraśniczan została zaczarowana, zakręcona, a może nawet przekręcona.
Nic dziwnego, że trener gospodarzy Rafał Kabasa nie utrzymał nerwów na wodzy i po faulu Przemysława Kanarka na jednym z graczy Stali zareagował tak, że sędzia Hubert Chmura nie miał wyjścia. Szkoleniowiec przyjezdnych obejrzał czerwoną kartkę.
Nie był to jednak koniec emocji w tym spotkaniu, ponieważ w doliczonym czasie gry Stalowcy doprowadzili do stanu kontaktowego. Dośrodkowanie z lewej strony Adama Nowaka wykorzystał Arkadiusz Bednarczyk, który uprzedził obrońców Lublinianki i wbił piłkę do bramki.
Do ostatnich sekund trwał więc napór Stali. Festiwal wrzutek wprawdzie nie przyniósł ostatecznie żadnego efektu, ale kibice „Dumy Lublina” kilka razy mieli już palpitacje serca, wyobrażając sobie kolejną stratę punktów po roztrwonionej przewadze. Nic takiego na szczęście się nie stało i w końcu Wieniawa doczekała się ostatniego gwizdka. Trzy punkty dla gospodarzy, zero dla gości.
Po tej wygranej Lublinianka traci do Stali trzy oczka, ale kraśniczanie mają przed sobą jeszcze pauzę. W teorii więc zespół trenera Koczona ma wszystko w swoich rękach i rozdaje karty. Każde potknięcie jednych bądź drugich będzie jednak zmieniało sytuację, a wyścig potrwa przecież do połowy czerwca, więc spodziewamy się w nim plot twistów.
Wygrana ze Stalą jest ważna nie tylko z powodu sytuacji w tabeli. Zespół po dwóch potknięciach potrzebował szybkiego przełamania i zastrzyku wiary we własne możliwości. To się udało, co pozwala z optymizmem patrzeć na kolejne wyzwania. Najbliższym jest sobotni mecz z rezerwami Górnika Łęczna. Początek o 14:00. Zapraszamy serdecznie na Leszczyńskiego 19.
Lublinianka – Stal Kraśnik 2:1 (1:0)
Milcz 15, Kherouf 83 – Bednarczyk 90.
Lublinianka: Ciołek – Misiurek, Kanarek, Gede, Misztal – Jagodziński, Bednara (80 Knapp), Sobstyl (89 Kołacz) – Skrzycki (56 Pacek), Milcz (75 Kherouf), Koneczny (65 Leszczyński) (80 J. Wadowski).
Pozostali rezerwowi: Furman, Khvesyk, Świeboda.
Trener: Daniel Koczon.
Stal: Wójcicki – Gajewski (79 Rzeźniczak), Pietroń, Duda – M. Pacek (72 Nowak), Skrzyński (68 Wyjadłowski), Wawryszczuk (79 Bednarczyk), Król, Bartoś (55 Wlizło) – Kalita (67 S. Majewski), Jędrasik (55 Demianenko).
Pozostali rezerwowi: Grabowski, Poleszak.
Trener: Rafał Kabasa.
Żółte kartki: Milcz, Kherouf, Misiurek, Kanarek, Koczon (trener), Jagodziński (L) – Jędrasik (S).
Czerwona kartka: Kabasa (S) (trener) – 86 min (za krytykowanie orzeczeń sędziego).
Sędziował: Hubert Chmura (Zamość).