Sygnał Lublin okazał się wymagającym przeciwnikiem dla Lublinianki w sobotnich derbach. Na szczęście więcej piłkarskiej jakości zaprezentowali zielono-biało-czerwoni i to oni zgarnęli pełną pulę w nerwowym pojedynku lubelskich klubów. Spotkanie zakończyłem się wynikiem 3:2, choć „Duma Lublina” prowadziła już 3:0.
Od początku spotkania zarysowała się przewaga wicelidera tabeli, który był oczywistym faworytem w rywalizacji z beniaminkiem. W 6. minucie bliski strzelenia swojej 15. bramki w sezonie był Jarosław Milcz, ale dobitka strzału Mateusza Misztala w wykonaniu popularnego „Jara” została zatrzymana przez Macieja Łopuszyńskiego.
Nie udało się Milczowi, udało się Bartłomiejowi Konecznemu, który w 20. minucie do końca naciskał na defensora Sygnału. W końcu Łopuszyński się pomylił, w przeciwieństwie do naszego skrzydłowego, który pokonał golkipera gości, otwierając rezultat meczu. To nie było jednak ostatnie słowo popularnego „Konego”, który pięć minut później uderzył z około 25 metrów i zaskoczył Mikołaja Kloczkowskiego, podwyższając na 2:0. Po niecałych dwóch kwadransach gry mecz układał się po myśli Daniela Koczona i jego ludzi.
Sygnał nie był jednak „bezzębny” i po raz pierwszy dał Lubliniance ostrzeżenie w 33. minucie, gdy mocne uderzenie Brillianta Monroe Etany poszybowało niedaleko nad poprzeczką. Sebastian Ciołek byłby bezradny. W odpowiedzi Kloczkowskiego sprawdził strzałem z dystansu Mateusz Misztal, ale tym razem bramkarz Sygnału spisał się bez zarzutu. W końcówce obrodziło sytuacjami pod obiema bramkami. Po błędzie Jakuba Bednary i Mikołaja Jagodzińskiego gospodarzy uratował Ciołek, broniąc strzał Etany. Po chwili dośrodkowanie z rzutu rożnego Jakuba Sobstyla trafiło na głowę Przemysława Kanarka, a ten trafił w słupek.
Do przerwy wynik się zgadzał, ale widzieliśmy też dużo nerwowości w grze naszej drużyny. Cel na drugą część był jasny – podwyższyć prowadzenie i uniknąć problemów. Realizacja tego założenia poszła z początku wyśmienicie, bowiem już w 48. minucie gry było 3:0. Po szarży Adriana Leszczyńskiego i interwencji Koczkowskiego sędzia Dawid Płandowski, który był zdecydowanie najgorszym aktorem tego widowiska, podyktował rzut karny dla Lublinianki. Decyzja delikatnie mówiąc zaskakująca, ale kibice na Wieniawie na pewno się tym nie martwili. Milcz wprawdzie znów nie wykorzystał „karniaka”, ale na szczęście zdążył dobić własny strzał i po chwili mógł celebrować 15. trafienie w sezonie!
Jeśli ktoś pomyślał, że jest po meczu, był w błędzie. W 54. minucie otrzymaliśmy kolejny nomen omen sygnał alarmowy, gdy po strzale Michała Kuczyńskiego instynktownie interweniował Ciołek. Niestety, już dwie minuty później Kamil Wolski dobrze wykorzystał prezent, jakim był kiks Bednary. Szybki strzał zawodnika Sygnału zaskoczył Ciołka i piłka zatrzepotała w siatce Lublinianki.
To nie był koniec nerwów. W 61. minucie Bednara wybił piłkę z linii bramkowej, po tym jak strzelał do niej Szymon Rak. Całą akcję zawiązał dalekim podaniem Marcin Fiedeń. Lublinianka odpowiedziała mocnym strzałem Konecznego, który odbił Kloczkowski. W 71. minucie potężny strzał „Brylanta” nieznacznie minął bramkę Ciołka – znów Sygnał mocno postraszył zielono-biało-czerwonych. Kilka minut później Lubliniankę uratowała z kolei poprzeczka. Piłkę z rzutu wolnego wrzucał Maciej Welman. Interweniującego Ciołka niepotrzebnie postanowił wyręczyć Bednara – piłka trafiła pod nogi Wolskiego, ale ten jedynie ostemplował bramkę.
W końcu w doliczonym czasie gry Sygnał dopiął swego po raz drugi. Podanie Kamila Wędrochy wykorzystał Etana. Jego płaski i precyzyjny strzał trafił do bramki Ciołka. Do końca pozostawało jeszcze kilka minut, a grający z wiarą zespół gości poczuł krew.
I niewiele brakowało, a mecz zakończyłby się remisem. Łopuszyński chciał dośrodkować, ale wyszedł z tego centrostrzał w okienko bramki. Ciołek z najwyższym trudem przeniósł piłkę nad poprzeczką. Festiwal rzutów rożnych gości nie przyniósł już efektu bramkowego, podobnie jak mocny strzał Patryka Knappa po akcji Jakuba Wadowskiego.
Po tym meczu cieszy nas przede wszystkim wynik. Na szczęście nie uciekły cenne punkty, choć było tego blisko. Nasi zawodnicy sami zgotowali sobie niepotrzebną nerwówkę i wyciągnęli rękę do będącego już na deskach rywala. Za tydzień naszą drużynę czeka szalenie ważny mecz w Biłgoraju, gdzie nie wygraliśmy od wielu lat. Na szczęście żaden z naszych zawodników nie wykartkował się, więc jeśli zdrowie dopisze, udamy się na mecz z Ładą w pełnym rynsztunku.
Lublinianka – Sygnał Lublin 3:2 (2:0)
Koneczny 20, 25, Milcz 48 – Wolski 56, Etana 90+2.
W 48. minucie Jarosław Milcz (Lublinianka) nie wykorzystał rzutu karnego (Mikołaj Kloczkowski obronił).
Lublinianka: Ciołek – Misiurek, Kanarek, Bednara, Niegowski (59 Pacek) – Sobstyl (63 Knapp), Jagodziński, Leszczyński (59 Świeboda) – Koneczny (69 Skrzycki), Milcz (79 J. Wadowski), Misztal (83 Kołacz).
Pozostali rezerwowi: Furman, Szostak.
Trener: Daniel Koczon.
Sygnał: Kloczkowski – Paździerski, Fiedeń, Sztejno, Łopuszyński – Miśkiewicz (82 Wędrocha), Welman (89 Piłat), Etana, Kuczyński (84 Górski), Rak – Wolski.
Pozostali rezerwowi: Mirosław, Białecki, Paszczuk.
Trener: Przemysław Drabik.
Żółte kartki: Sobstyl, Leszczyński, Niegowski, Ciołek (L) – Kloczkowski, Etana, Paździerski, Sztejno (S).
Sędziował: Dawid Płandowski (Biała Podlaska).