Katastrofa – tylko takim słowem można określić postawę Lublinianki w środowym starciu beniaminków. Niespełna dwadzieścia minut wystarczyło, aby KS Wiązownica utopiła wszelkie nadzieje kibiców zielono-biało-czerwonych na wywiezienie z Podkarpacia jakiejkolwiek zdobyczy punktowej. Po takim okresie czasu na tablicy wyników widniał bowiem rezultat 3:0, a ostatecznie gospodarze zwyciężyli 4:1…
Sympatycy „Wojskowych” wręcz zacierali ręce na pojedynek w Wiązownicy, zważywszy na słaby początek sezonu w wykonaniu podkarpackiego beniaminka (zerowy dorobek punktowy po dwóch meczach) oraz osłabienia kadrowe. Trener miejscowych, Marcin Wołowiec, nie mógł skorzystać z Patryka Kapuścińskiego i Huberta Kasi, którzy musieli zaliczyć pauzę po czerwonych kartkach otrzymanych w Stalowej Woli. Wśród lublinian zabrakło jedynie Bekzoda Akhmedova (znów na drodze do debiutu Uzbeka stanęły kwestie proceduralne), a w miejsce Mateusza Majewskiego w „podstawie” wyszedł Fryderyk Janaszek.
Od początku jednak ton zawodom nadawali gospodarze. Już w drugiej minucie poważne ostrzeżenie lublinianom dał Miłosz Gierczak, przedzierając się przez zasieki przyjezdnych przy biernej postawie defensorów. Na szczęście Krupa bez problemów poradził sobie ze strzałem zawodnika KS-u. Niestety, już dziesięć minut później golkiper lublinian musiał sięgać do siatki i to przy sporym własnym udziale. Krupa minął się z dośrodkowaniem z rzutu rożnego, a Michałowi Sitkowi wystarczyło tylko przyłożyć głowę, aby wyprowadzić czerwono-białych na prowadzenie. Kamyczek należy jednak wrzucić również do ogródka defensorów, gdyż stoper gospodarzy czaił się na długim słupku bez żadnego krycia.
Nie minęło nawet 360 sekund od straty pierwszej bramki, a było już 2:0! Piłkę w środku polu stracił Arkadiusz Baran, toru jej lotu nie zdołali przeciąć Karol Futa oraz Norbert Myszka, więc sam na sam z Krupą znalazł się Kacper Rop i pewnym strzałem podwyższył wynik. Lublinianie ledwo wznowili grę, a już stratę w środku pola zaliczył Janaszek. Miejscowi zagrali prostopadłą piłkę do Patryka Zielińskiego, który trącił futbolówkę do siatki obok spóźnionego Krupy. Nokaut! Już w pierwszej odsłonie trener Robert Chmura reagował zmianami, zdejmując wspomnianego Barana oraz Wiktora Makowskiego (w tym przypadku powodem był uraz), ale na niewiele się to zdało, bowiem KS Wiązownica jeszcze przed przerwą podwyższył prowadzenie. Ponownie kluczem do pokonania Krupy okazał się rzut rożny, a szczęśliwym strzelcem w zamieszaniu podbramkowym okazał się Rafał Michalik. Niedługo później sędzia Bartosz Pałetko zakończył pierwszą część gry, a najlepszym podsumowaniem postawy lublinian był widok zafrasowanego trenera Chmury, który długo nie był w stanie zejść na przerwę, aby porozmawiać z podopiecznymi.
Niemniej druga połowa w wykonaniu lublinian okazała się dużo lepsza. Na bramkę praktycznie bezrobotnego przed przerwą Bartosza Matogi uderzali Marcin Świech, dwukrotnie Michał Paluch, a także Majewski – wszyscy bez skutku. „Wojskowi” domagali się również rzutu karnego po starciu „Maja” z jednym ze stoperów, lecz gwizdek sędziego milczał. Po stronie gospodarzy także nie brakowało dogodnych sytuacji, ale szwankowało ostatnie podanie i Jakub Krajewski, który w przerwie zastąpił Krupę, nie był zmuszany do większego wysiłku. W końcówce spotkania lublinianie przycisnęli, ale „klatka” Matogi była niczym „zaczarowana”. W 73. minucie po precyzyjnym dośrodkowaniu Palucha piłka prześlizgnęła się po głowie Majewskiego i minęła bramkę gospodarzy. Niedługo później „Paluszek” uderzył z kilku metrów wprost w bramkarza po wycofaniu rezerwowego Maksymiliana Flisa. W doliczonym czasie gry mieliśmy jeszcze dwie okazje sam na sam z Matogą – pierwszą zmarnował Majewski, natomiast drugą na honorową bramkę zamienił płaskim strzałem Paluch.
Po tak fatalnym wyniku osiągniętym na boisku beniaminka ciężko znaleźć jakiekolwiek pozytywy – w pierwszej połowie w lubelskim zespole nie działało zupełnie nic. Począwszy od niepewnego bramkarza, przez dziurawą defensywę, aż po wadliwy dział kreacji. Druga odsłona pokazała, że lublinianie byli w stanie postawić się KS Wiązownicy, aczkolwiek ciężko na gorąco ocenić, co zawiodło w największym stopniu. Pozostaje mieć nadzieję, iż trener Chmura zdoła wyrzucić z głów swoich podopiecznych środowy wynik i „Duma Lublina” w najbliższą sobotę pokaże na Wieniawie swoje najlepsze oblicze.
KS Wiązownica – Lublinianka 4:1 (4:0)
Sitek 12, Rop 18, Zieliński 19, Michalik 42 – Paluch 90+3.
Wiązownica: Matoga – Janiczak, Sitek, Drelich, Kordas (73 Kiełbasa) – Wydra (83 Rembisz), Surmiak, M.Gierczak, Michalik (61 A.Kasia) – Zieliński (61 Musik), Rop (83 Skrzypek).
Pozostali rezerwowi: Wrzosek, Florek.
Trener: Marcin Wołowiec.
Lublinianka: Krupa (46 Krajewski) – Michota, Futa, Myszka, Świech – Makowski (39 Majewski), Baran (25 Chodziutko), Janaszek (80 Flis), Brzyski, Rak (46 Kalita) – Paluch.
Pozostali rezerwowi: Niegowski, Miśkiewicz.
Trener: Robert Chmura.
Żółte kartki: Sitek, Surmiak (W) – Michota, Świech (L).
Sędziował: Bartosz Pałetko (Kraków).