Hitowy pojedynek pomiędzy Lublinianką a Świdniczanką nie zmienił sytuacji na szczycie ligowej tabeli. Najsilniejsze drużyny lubelskiej hummel IV ligi zremisowały na Wieniawie 1:1, co w niewielkim stopniu przybliżyło zielono-biało-czerwonych do wymarzonego awansu.
Pierwszą zagwozdką przed hitowym starciem był na pewno stan murawy na Wieniawie – obfite opady, które przeszły przed, a także w trakcie sobotniego meczu z Granitem wyraźnie zniszczyły plac gry. Obawy na szczęście były nieuzasadnione. Co prawda z wysokości trybun dało się odczuć, iż boisko nie jest idealne, ale lubelscy greenkeeperzy zasłużyli na wysoką notę, bowiem stan nawierzchni nie był dużym problemem dla graczy obu drużyn.
Od pierwszych minut widać było, iż stawka środowego meczu była ogromna. Efektowne akcje ofensywne znane z poprzedniego pojedynku obu drużyn ustąpiły miejsca ostrej walce w każdym centymetrze boiska. Kości wręcz trzeszczały, a sędzia Mateusz Pizoń w pierwszych dwudziestu minutach aż czterokrotnie sięgał do kieszeni po żółty kartonik i to w pełni zasłużenie. Zaskakiwać mogło również defensywne nastawienie przyjezdnych – w pierwszej połowie grę prowadzili “Wojskowi”, natomiast, będący na musiku, podopieczni Łukasza Gieresza schowali się za podwójną gardą, szukając swoich szans w kontrach.
Niestety, właśnie jeden z takich wypadów dał świdniczanom prowadzenie w 26 minucie. Przy biernej postawie Evandro Gomesa w pole karne dośrodkował Hubert Kotowicz, a tam defensorów uprzedził Michał Zuber i precyzyjną główką przy dalszym słupku nie dał szans Adrianowi Wójcickiemu. Odpowiedź lublinian była szybka, bowiem siedem minut później wynik wrócił do stanu nierozstrzygniętego. W roli głównej wystąpił Grzegorz Fularski, który złamał akcję z prawego skrzydła do środka, po czym uderzył na bramkę z lewej nogi. Futbolówka prawdopodobnie zaliczyła jeszcze rykoszet od jednego z zawodników Świdniczanki, a następnie zatrzepotała w siatce obok zaskoczonego Kacpra Kowalczyka!
Przyjezdni jeszcze przed przerwą stanęli przed szansą, aby wrócić na prowadzenie. Po złym wybiciu Konrada Niegowskiego ponownie dogrywał Kotowicz, a na bramkę uderzał Zuber. As atutowy Świdniczanki uprzednio efektownie podrzucił piłkę nad jednym z obrońców, ale sam strzał chociaż mocny, to pozostawiał trochę do życzenia, gdyż był w zasięgu Wójcickiego, który kapitalną paradą odbił futbolówkę.
Na drugą odsłonę goście wyszli w zdecydowanie bardziej ofensywnym nastawieniu, co zupełnie zdezorientowało “Dumę Lublina”. W 48 minucie Zuber wygrał pojedynek biegowy z Dominikiem Ptaszyńskim i stanął oko w oko z Wójcickim. “Ptako” do końca jednak podążał za rywalem i zdołał wyrzucić go do linii końcowej, skąd napastnik Świdniczanki nie był w stanie trafić do bramki. Pierwsze minuty drugiej części gry wskazywały na to, że zdobycie chociaż oczka będzie dla Lublinianki sukcesem, ale wówczas do gry wkroczył Mikołaj Nawrocki. Młodzieżowiec gości po decyzji sędziego Pizonia o przyznaniu “Wojskowym” rzutu od bramki rozpoczął protesty, domagając się rzutu rożnego, co zaowocowało drugą tego dnia żółtą kartką.
Tym samym przez niemal czterdzieści minut Świdniczanka była zmuszona grać w osłabieniu, a obraz gry wrócił do tego sprzed przerwy. Lublinianka atakowała, ale wyraźnie brakowało precyzji przy dograniach z bocznych stref boiska – futbolówka zazwyczaj była wybijana przez pierwszego defensora lub szybowała ponad głowami wszystkich zawodników. Najlepsze okazje do zdobycia bramki tuż po “kierze” dla Nawrockiego miał Karol Kalita. Najpierw jednak nie zdołał oddać strzału po dobrym dośrodkowaniu Gomesa, a następnie wyraźnie odchylił się przy uderzeniu po indywidualnej akcji Wiktora Makowskiego i piłka poszybowała wysoko nad poprzeczką.
Z każdą uciekającą minutą wśród miejscowych było coraz więcej nerwów, co skutkowało głupimi stratami, a to było wodą na młyn dla kontrujących gości. Na szczęście ani Zuber ani Jarosław Milcz nie byli w stanie poważniej zagrozić bramce Wójcickiego. Tuż przed końcem spotkania bardzo dobrą okazję na zamknięcie meczu miał jeszcze Michał Paluch, ale uderzył ponad bramką po dośrodkowaniu Karola Banachiewicza z rzutu rożnego.
Spotkanie na szczycie nie rozstrzygnęło losów awansu do III ligi. Co więcej, z podziału punktów pomiędzy Lublinianką a Świdniczanką skorzystała Stal Kraśnik, dołączając na dobre do walki o promocję. Zielono-biało-czerwonych czeka teraz wyjazdowy tryptyk do Różańca, Werbkowic oraz Kraśnika. Zdobycie minimum pięciu punktów na pewno da lublinianom mistrzostwo. Z kolei każda mniejsza zdobycz będzie powodować nerwowe spoglądanie na wyniki rywali. Wszyscy kibice “Dumy Lublina” liczą jednak na dwa pewne zwycięstwa na Zamojszczyźnie oraz wakacyjną wycieczkę do Kraśnika. Takiego scenariusza życzymy zarówno sobie jak i wszystkim czytelnikom!
Lublinianka – Świdniczanka 1:1 (1:1)
Fularski 33 – Zuber 26.
Lublinianka: Wójcicki – Zhmuida, Tadrowski, Ptaszyński, Niegowski – Makowski (83 Wadowski), Futa (77 Banachiewicz), Kalita (63 Miśkiewicz), Fularski (85 Chodziutko), Gomes – Paluch.
Pozostali rezerwowi: Krajewski, Wójtowicz, Malec.
Trener: Robert Chmura.
Świdniczanka: Kowalczyk – Kursa, Pielach, Szczerba – Kotowicz, Nawrocki, Szymala, Sikora (69 Cielebąk), Sypeń (83 Kucybała) – Zuber, Pacek (73 Milcz).
Pozostali rezerwowi: Gosik, Kowalski, Plesz, Stępień.
Trener: Łukasz Gieresz.
Żółte kartki: Zhmuida, Futa, Chodziutko (L) – Szczerba, Szymala, Nawrocki, Pielach, Gieresz (trener) (Ś).
Czerwona kartka: Nawrocki (Ś) – za dwie żółte kartki (52 min.).
Sędziował: Mateusz Pizoń (Lublin).