Ufff… Cóż to był za mecz! Hit trzeciej serii zmagań w grupie mistrzowskiej hummel IV ligi spełnił oczekiwania sympatyków lokalnego futbolu, którzy wtorkowe przedpołudnie postanowili spędzić na Stadionie Miejskim w Świdniku. W lepszych nastrojach do domu wracali kibice Lublinianki, która dopisała do swojego konta już siódmy z rzędu komplet punktów, jednocześnie powiększając przewagę nad najgroźniejszym rywalem do sześciu oczek.
Podopieczni Roberta Chmury zaczęli mecz w najlepszy możliwy sposób – w szóstej minucie z rzutu rożnego dośrodkował Tomasz Brzyski, a najwyżej w powietrze wyskoczył Julien Tadrowski i skierował futbolówkę obok bezradnego Kacpra Kowalczyka, po czym wylądował w objęciach kolegów z zespołu. Gospodarze nie pozostawali dłużni i próbowali szybko odrobić starty, ale bez zarzutu spisywał się Adrian Wójcicki. Świdniczanka nie potrafiła co prawda stworzyć ani jednej sytuacji, którą można by uznać za stuprocentową, lecz sprawne wyjście z bramki po zbyt krótkim podaniu Dominika Ptaszyńskiego czy interwencja po strzale Jarosława Milcza wymagały od “Adiego” sporego kunsztu bramkarskiego. Lublinianie z kolei nadal stosowali wysoki pressing, który skutkował wieloma stratami gospodarzy w środku pola. Po jednej z nich Evandro Gomes wypuścił prostopadłym podaniem Michała Palucha, a ten w sytuacji sam na sam z Kowalczykiem mocnym strzałem w przeciwległy róg wyprowadził zielono-biało-czerwonych na dwubramkowe prowadzenie. “Wojskowym” wciąż było mało – w 28 minucie wyśmienitą szansę na dublet miał Tadrowski. Po faulu na Karolu Fucie spod narożnej chorągiewki wrzucał Brzyski, a na dalszym słupku akcję zamykał wspomniany “Julek”. Niestety, tym razem Tadrowski pod naporem Klaudiusza Sypenia główkował niecelnie z najbliższej odległości. Jeszcze przed przerwą gospodarze mieli wyśmienitą okazję, aby złapać kontakt z lublinianami – Futa zagrał piłkę wprost pod nogi Huberta Kotowicza, a ten dośrodkował na piąty metr. Na szczęście Milcz był wyraźnie spóźniony i futbolówka nietknięta minęła pole karne “Dumy Lublina”.
Na drugą połowę Świdniczanka wyszła w mocno przemeblowanym składzie – trener Łukasz Gieresz podziękował za występ Piotrowi Packowi i Kamilowi Sikorze, których zastąpili Jakub Cielebąk oraz Adrian Szczerba. Zmiany zaproponowane przez opiekuna gospodarzy jednak niewiele dały, bowiem już dwie minuty po wznowieniu gry Lublinianka dołożyła trzecią bramkę, w zasadzie zamykając mecz. Do siatki po raz drugi tego dnia a dwudziesty pierwszy w bieżącej kampanii trafił Paluch. Był to jednak gol wyjątkowo kuriozalny, gdyż akcja bramkowa rozpoczęła się od rzutu wolnego z około 23 metrów wykonywanego przez… Michał Zubera. Dośrodkowanie gracza Świdniczanki na raty wybijali Brzyski oraz Wiktor Makowski, a fatalny błąd popełnił Karol Kowalski, który jako ostatni obrońca stracił piłkę na rzecz “Maka”. Ten zaś popędził przez pół boiska, a następnie wyłożył futbolówkę Paluchowi. Jak można się łatwo domyślić snajper lublinian okazji nie zmarnował. Co więcej, chwilę później mógł skompletować hattricka, ale tym razem jego strzał z półobrotu został odbity przez Kowalczyka. Po niemalże godzinie gry iskierka nadziei w sercach gospodarzy ponownie zapłonęła, bowiem konto bramkowe swojej drużyny otworzył Milcz. Podobnie jak przy drugim trafieniu Palucha było w tym jednak trochę przypadku – z rzutu rożnego dośrodkował Zuber i w zamieszaniu podbramkowym Jakub Szymala główkował w kierunku lewego słupka bramki. Tor lotu piłki przeciął jeszcze były zawodnik Lublinianki, co uniemożliwiło skuteczną paradę Wójcickiemu. Tymczasem po chwili Grzegorz Fularski ostemplował poprzeczkę po dośrodkowaniu Gomesa oraz ofiarnej interwencji Kowalczyka. Pomimo upływających minut tempo meczu utrzymywało się i co rusz gotowało się pod obiema bramkami. Świdniczanka zdołała nawet zdobyć kolejnego gola, lecz tym razem Milcz był na pozycji spalonej w momencie, gdy piłkę zgrywał Kotowicz, a co za tym idzie trafienie nie mogło być uznane za zdobyte prawidłowo. Z kolei za chwilę piłkę po źle wykonanym aucie na połowie rywali odzyskał Karol Kalita, minął Mateusza Pielacha, a następnie podał do Gomesa. Ten uderzył po dalszym słupku, ale ofiarna interwencja jednego z defensorów utrzymała świdniczan pod tlenem. Ostatecznie jednak nie na długo, gdyż nie byli oni w stanie stworzyć sobie żadnej klarownej sytuacji do pokonania Wójcickiego. Nie pomogła nawet gra w przewadze w doliczonym czasie gry po czerwonej kartce dla Mateusza Miśkiewicza. Lublinianka była bowiem po prostu lepsza i zasłużenie wywiozła ze Świdnika komplet punktów.
Chociaż do końca sezonu pozostało jeszcze dziewięć spotkań, w którym nikt przed zielono-biało-czerwonymi się nie podłoży i nie odda punktów bez walki, to nie da się ukryć, że Lublinianka pokonała pierwszą bramkę na autostradzie do awansu. Sześć punktów przewagi nad Świdniczanką oraz co najmniej trzy oczka i korzystniejszy bilans meczów bezpośrednich nad resztą stawki (zależne od wyniku meczu Stali Kraśnik z Huraganem Międzyrzec Podlaski) to kapitał, pozwalający spoglądać w przyszłość z optymizmem, a ta najbliższa to domowe spotkanie z Gromem Różaniec, które odbędzie się w sobotę (07.05.) o godzinie 15.
Świdniczanka – Lublinianka 1:3 (0:2)
Milcz 59 – Tadrowski 6, Paluch 20, 48.
Świdniczanka: Kowalczyk – Kowalski, Pielach, Kursa – Kotowicz, Szymala (75 Orzędowski), Zuber, Sikora (46 Szczerba), Sypeń – Milcz, Pacek (46 Cielebąk).
Pozostali rezerwowi: Gosik, Kopyciński, Kucybała, Greniuk.
Trener: Łukasz Gieresz.
Lublinianka: Wójcicki – Zhmuida, Tadrowski, Ptaszyński, Brzyski (88 Malec) – Makowski, Futa, Kalita (74 Miśkiewicz), Fularski (63 Chodziutko), Gomes (75 Niegowski) – Paluch.
Pozostali rezerwowi: Lewandowski, Wójtowicz, Świderski.
Trener: Robert Chmura.
Żółte kartki: Sypeń, Szymala, Szczerba, Kursa (Ś) – Brzyski, Futa, Miśkiewicz (L).
Czerwona kartka: Miśkiewicz (L) – za dwie żółte kartki (90 min.).
Sędziował: Arkadiusz Wróbel (Biała Podlaska).