To był prawdopodobnie pierwszy ligowy mecz Lublinianki rozgrywany w grudniu. Niestety, nie zostanie zapamiętany z bramek, bo tych na boisku w Piotrowicach nie uświadczyliśmy. 90 minut przewagi zielono-biało-czerwonych zdało się na nic.
Sam fakt rozegrania tego meczu w grudniowym terminie jest dość zaskakujący. Z powodów sanitarnych mecz był przekładany dwukrotnie i wydawało się, że warunki pogodowe uniemożliwią rozegranie go w terminie trzecim. LZPN twardo stanął jednak na stanowisku, by oba kluby odrobiły zaległości i wszyscy z równą liczbą meczów udali się na zimową przerwę. Zatem na twardej, zmrożonej murawie przy zerowej temperaturze doszło do spotkania POM-u z Lublinianką.
Role były jasno podzielone. Lublinianka nacierała, szukając bramek, a goście głównie się bronili, wyczekując na swoje szanse w kontrach. Sygnał do ataku dał Karol Kalita, który najpierw uderzał ponad poprzeczką, a potem dośrodkował na głowę Michała Palucha, który przestrzelił. Najwięcej kontrowersji wywołała sytuacja z 20. minuty, kiedy po rzucie rożnym głową uderzał Dominik Ptaszyński. Piłkę na linii bramkowej zatrzymał Michał Orłowski. Prawdopodobnie zrobił to, pomagając sobie ręką. Protesty przyjezdnych na nic się zdały – gwizdek sędziego Przemysława Golonki milczał. Kolejne minuty to kolejne okazje podopiecznych trenera Roberta Chmury. Szczęścia szukali Paluch, Ptaszyński czy Grzegorz Fularski. Blisko w 32. minucie był Dawid Pożak, ale po jego niezłym strzale skuteczną interwencją popisał się Kacper Berbecki.
To nie był koniec emocji w pierwszej połowie. Jeden z nielicznych kontrataków POM-u zakończył się strzałem Kamila Szabłowskiego w słupek. Sześć minut później Lublinianka miała znakomitą szansę na objęcie prowadzenia, ale Paluch po znakomitym podaniu Karola Banachiewicza nawinął obrońcę, po czym strzelił w sam środek bramki, właściwie podając piłkę Berbeckiemu. Strzał wydawał się formalnością, ale nią nie był. Minutę później nasi zawodnicy jeszcze raz domagali się rzutu karnego, ale sędzia po raz kolejny nie dopatrzył się celowej ręki gracza POM-u.
Bicie głową w mur trwało w najlepsze także po zmianie stron. W 58. minucie po wrzutce Kality i zgraniu Palucha strzelał Fularski, a dobijał Pożak. Bez skutku. Parę chwil później znów strzelał Paluch, tym razem po zagraniu od Pożaka. Niecelnie. W 68. minucie z 16. metra strzelał Fularski. Znów obok. Minuty upływały, napór trwał, ale POM wciąż wychodził z opresji bez szwanku. W dodatku podopieczni Zbigniewa Wójcika dwukrotnie zagrozili Lubliniance po kontrach. Urywał się Jakub Baran, ale za pierwszym razem zagrożenie skasował Ptaszyński, a za drugim Karol Futa do spółki z Jakubem Krajewskim.
Gdy wydawało się, że mecz zakończy się bezbramkowym remisem, Lublinianka otrzymała od losu jeszcze jedną szansę. W ostatniej akcji spotkania kolejną okazję na gola miał aktywny w tym dniu Paluch. Niestety, po raz kolejny strzelił tak, że Berbecki bez kłopotu złapał piłkę do koszyczka. Po chwili sędzia Golonka zagwizdał po raz ostatni.
Tym samym rundę jesienną rozgrywek 21/22 Duma Lublina zakończyła rozczarowującym podziałem punktów. Żal straconych punktów i zmarnowanych okazji. Nikt nie ma wątpliwości, kto był bliżej zwycięstwa, ale w końcowej tabeli nie będzie to miało żadnego znaczenia. Myśląc o awansie, wiosną trzeba będzie odrabiać straty. Na szczęście nieduże.
POM Iskra Piotrowice – Lublinianka 0:0
POM: Berbecki – Jurko, Oroń, Orłowski, Jarosz – Pusiak (75 Czarnecki), Lenkiewicz, Kutyła, Szabłowski (68 Skotnicki) – Baran, Barwiak (71 Drozd).
Pozostali rezerwowi: Ostrowski, Skorek, Żurek.
Trener: Zbigniew Wójcik.
Lublinianka: Krajewski – Jakimiński (61 Rasiński), Futa, Ptaszyński, Niegowski – Pożak (86 Wadowski), Banachiewicz, Fularski, Kalita – Makowski (71 Miśkiewicz), Paluch.
Pozostali rezerwowi: Wójcicki, Świderski, Wójtowicz.
Trener: Robert Chmura.
Sędziował: Przemysław Golonka (Lublin).