Po dwóch porażkach z Huraganem Międzyrzec Podlaski i Motorem II Lublin – zespołami czołówki grupy I lubelskiej IV ligi Lublinianka podejmowała rezerwy Górnika Łęczna. Podopieczni trenera Roberta Chmury przełamali złą passę pokonując zielono-czarnych 2:1.
Pierwszy raz od dłuższego czasu szkoleniowiec Dumy Lublina miał do dyspozycji 18 zawodników, którzy wcześniej zmagali się z urazami i infekcjami. Zielono-biało-czerwoni zaskoczyli ustawieniem. Na prawej obronie od pierwszej minuty zobaczyliśmy Gabriela Jakimińskiego, Tomasz Brzyski powędrował na lewą stronę defensywy, Grzegorz Fularski został nieco z tyłu drugiej linii, a Karol Kalita znalazł się na „10”. Zafunkcjonowało to nadspodziewanie dobrze. Już w pierwszej akcji meczu, po dobrym podaniu od Mateusza Miśkiewicza przed szansą na otwarcie wyniku stanął „Kali”. Trafił jednak tylko w boczną siatkę. Po chwili najpierw Michał Paluch, a później ponownie Kalita znaleźli się w doskonałych sytuacjach. Tym razem na drodze do szczęścia stanął świetnie dysponowany bramkarz Górnika, Jakub Nowaczek. Przyjezdni odpowiedzieli kąśliwym strzałem niezwykle aktywnego Aleksandra Jagiełly, ale Jakub Krajewski końcówkami palców zdołał sparować piłkę na rzut rożny. W kolejnych minutach swoich okazji nie wykorzystali Fularski oraz Paluch.
Goście starali się grać w piłkę, ale spora niedokładność w ich poczynaniach co rusz prokurowała zagrożenie. W 19. minucie Damian Iwańczuk podał piłkę wprost pod nogi Kality, który popędził ile sił na bramkę rywali, strzelił w długi róg, tuż przy słupku, nie dając najmniejszych szans Nowaczkowi na skuteczną interwencję. Sześć minut później nieporadne wybicie głową Karola Pendla spadło pod nogi Palucha. Ten pociągany za koszulkę stracił piłkę, do której dopadł Joe Dearman. Anglik wpadł w pole karne i przy linii końcowej oszukał rywala zwodem na zamach, po czym wycofał piłkę do nadbiegającego Miśkiewicza. „Misiek” bez namysłu uderzył z pierwszej piłki do bramki. Nowaczek nawet nie drgnął. Lublinianka szła jak po swoje. Brakowało jednak postawienia kropki nad „i” – Paluch nie sięgnął podania „Fulara” wzdłuż bramki, Dearman strzelił zbyt lekko i w środek, zaś strzał „Kaliego” instynktowną paradą odbił bramkarz zielono-czarnych. Tuż przed przerwą goście zerwali się do ataku i zdobyli gola. Jagiełło zaskoczył Krajewskiego strzałem przy bliższym słupku i mimo interwencji naszego bramkarza piłka wtoczyła się do bramki. Wściekły na siebie Krajewski wiedział, że mógł zachować się lepiej.
Po zmianie stron obie drużyny zafundowały nam emocjonalny rollercoaster. W pierwszym kwadransie drugiej połowy zawodnicy Dumy Lublina powinni rozstrzygnąć mecz. Rezerwowy Wiktor Makowski strzelił jednak w Nowaczka, Dominik Ptaszyński w doskonałej sytuacji przestrzelił, zaś główka Palucha minęła światło bramki. Goście z Łęcznej w drugiej części meczu byli bardziej aktywni. Po nieporozumieniu „Ptaka” z Krajewskim przed szansą na wyrównanie stanął Jagiełlo, ale strzelił wprost w przytomnie wychodzącego bramkarza Lublinianki. Po chwili Karol Futa rozpaczliwym wślizgiem skasował akcję przyjezdnych, którzy wychodzili w przewadze z groźnym kontratakiem. W kolejnej akcji nieznacznie pomylił się rezerwowy zielono-czarnych, Michał Szałachowski.
Festiwal nieskuteczności trwał w najlepsze – bliźniacze do Ptaszyńskiego pudło „Fulara” i kolejne świetne obrony Nowaczka po strzałach Palucha i Futy pozbawiły naszą drużynę szans na podwyższenie prowadzenia. Z kolei po rzucie rożnym Brzyskiego złapaliśmy się za głowy. Fularski zgrał głową piłkę wzdłuż linii bramkowej, ale futbolówki nie sięgnął ani Paluch, ani „Ptako” mając przed sobą pustą bramkę! Ta sytuacja mogła się zemścić w kolejnej akcji. Jagiełło zwiódł Brzyskiego i dobrym podaniem znalazł Kacpra Kamińskiego. Ten efektownie obrócił się wokół naszego obrońcy i fatalnie spudłował. Dość licznie zgromadzeni kibice odetchnęli z ulgą. W doliczonym czasie gry z lewej flanki ładnie ruszył wprowadzony w końcówce Jakub Wadowski. „Wadim” złamał akcję do środka boiska, minął trzech rywali, ale w momencie strzału nie trafił czysto w piłkę i jego lekkie uderzenie padło łupem bramkarza.
Można ponarzekać na rozmiary zwycięstwa, bo zespół wypracował sobie mnóstwo świetnych szans na odniesienie bardziej okazałej wygranej. Mimo wszystko mecz mógł się podobać. Szczególnie w pierwszych 45 minutach oglądaliśmy efektowną i efektywną Lubliniankę. Czasu na świętowanie nie będzie jednak zbyt dużo. Już w czwartek, 11 listopada, w dniu Święta Niepodległości jedziemy do Suchawy, gdzie na boisku miejscowego Agrosu zmierzymy się z Włodawianką Włodawa. Początek spotkania o godz. 13.00.
Lublinianka – Górnik II Łęczna 2:1 (2:1)
Kalita 19, Miśkiewicz 25 – Jagiełło 42.
Lublinianka: Krajewski – Jakimiński, Futa, Ptaszyński, T. Brzyski – Miśkiewicz (73 Niegowski), Fularski, Kalita (85 Rasiński), Banachiewicz, Dearman (52 Makowski) – Paluch (90+2 Wadowski).
Pozostali rezerwowi: Wójcicki, Atcha, Wójtowicz.
Trener: Robert Chmura.
Górnik II: Nowaczek – Król, Pendel (83 Sobiesiak), Duda, Kocyła – Perdun (43 Szałachowski), Obroślak, Iwańczuk, Jagiełło – K. Brzyski, Golba (73 Kamiński).
Pozostali rezerwowi: Belka, Tkacz.
Trener: Daniel Rusek.
Żółte kartki: Banachiewicz, Jakimiński (L) – Iwańczuk, Duda (G).
Sędziował: Patryk Zielant (Biała Podlaska).