Mimo wyjątkowego pecha w pierwszej połowie drużyna Lublinianki zainkasowała kolejny komplet punktów, pokonując POM Piotrowice 4:1. Kto wybrał się w sobotnie popołudnie na Wieniawę, ten na pewno nie żałował.
W tym meczu dużo działo się od samego początku. Już w 2. minucie Kacper Berbecki zmuszony został do ogromnego wysiłku, po tym jak z półwoleja przelobować próbował go Karol Kalita. Po chwili Michał Paluch po raz pierwszy ostemplował poprzeczkę, strzelając głową. Goście odgryźli się 10 minut później rajdem Kamila Szabłowskiego, który dograł z prawej strony do Macieja Drozda. Ten w znakomitej sytuacji nieznacznie się pomylił, a po Wieniawie rozniósł się pomruk ulgi.
To było ostrzeżenie, które gospodarze zlekceważyli. W 22. minucie zapłacili za to słoną cenę. Po rzucie rożnym sytuacyjnym i przede wszystkim bardzo efektownym strzałem przewrotką popisał się Jakub Baran. Były piłkarz Lublinianki dał przyjezdnym prowadzenie. Warto odnotować, że dwaj inni byli piłkarze zielono-biało-czerwonych dziś nie wystąpili – Cezary Kabała jest kontuzjowany, a Bartłomieja Barwiaka zatrzymały sprawy prywatne.
Lubelska jedenastka od razu ruszyła do odrabiania strat. Strzał Tomasza Brzyskiego był tylko przygrywką, bo za chwilę fani obejrzeli jeszcze efektowniejszą przewrotkę niż ta sprzed kilku chwil w wykonaniu Barana. Tym razem Dominik Ptaszyński w ten ekwilibrystyczny sposób chciał zaskoczyć Berbeckiego, ale temu w sukurs przyszła poprzeczka. Co się odwlecze, to nie uciecze…
W 28. minucie Grzegorz Fularski przeciął strzał Wiktora Makowskiego i całkowicie zmylił bramkarza POM-u. Trybuny na Wieniawie po raz pierwszy miały okazję do radości, a Lublinianka chciała iść za ciosem. Po prostopadłym podaniu Brzyskiego do Michała Palucha w akcję wmieszał się Jakub Zając i o mały włos zaskoczyłby własnego bramkarza. Kilka minut później po strzale Mateusza Miśkiewicza gościom pomógł słupek, a dobitka Kality była sygnalizowana i padła łupem zwinnego Berbeckiego. To nie był koniec niefarta gospodarzy, bowiem tuż przed przerwą Paluch ładnie opanował piłkę po dograniu popularnego „Brzytwy” i zdecydował się na strzał z półprzewrotki. Co stanęło na drodze do szczęścia? Nietrudno się domyślić. Poprzeczka!
Przewaga Lublinianki w pierwszej połowie nie podlegała dyskusji, ale wynik nie był satysfakcjonujący, zatem cel na drugą część spotkania był jasny – dorzucić przynajmniej jednego gola i wygrać. Początek był jednak dość spokojny. Dopiero w 58. minucie szczęście uśmiechnęło się do podopiecznych Roberta Chmury. Po zgraniu głową Kality piłkę ręką zagrał Zając, a sędzia Paweł Tucki bez wahania wskazał na wapno. Michał Paluch to pewny egzekutor jedenastek w naszym zespole i tym samym po chwili mógł cieszyć się z gola. Oznaczało to również przedłużenie świetnej serii meczów ligowych z bramką naszego snajpera. Od pierwszej kolejki Paluch trafiał w każdym meczu!
Rywale wyraźnie odpadli z sił, więc Lublinianka nie zwalniała tempa. Brzyski strzelił z powietrza prawą nogą, ale w środek bramki, więc Berbecki wyszedł z opresji obronną ręka. Z dystansu uderzał też wprowadzony na boisko kilka minut wcześniej Dawid Pożak, ale tym razem do kolejnego obramowania bramki zabrakło centymetrów. Minutę później było jednak już 3:1. Z lewej strony piłkę w kierunku Palucha wstrzelił Fularski, ale to nie napastnik Lublinianki, a defensor gości skierował ją do siatki. Pechowcem był Zając, ten sam, który wcześniej niefortunnie zagrywał ręką.
Ekipa Zbigniewa Wójcika była w końcówce już tylko tłem dla napierających graczy w czerwonych strojach. W 76. minucie z lewej strony dogrywał Makowski, a Paluch dosłownie wepchnął piłkę do bramki. Tym samym zdobył swoją bramkę nr 9 w tym sezonie.
Wysokie prowadzenie najwyraźniej rozluźniło Ptaszyńskiego, który fatalnie zagrał do Brzyskiego. Piłkę przechwycił Miłosz Kutyła i pomknął na bramkę Lublinianki. Karol Futa rozpaczliwym wślizgiem wybił futbolówkę spod nóg rywala, ale zdaniem sędziego Tuckiego zrobił to w sposób nieprzepisowy. Rzut karny i żółta kartka dla Futy, a zaraz potem również dla protestującego Brzyskiego. Jednak Adrian Wójcicki to znakomity fachowiec i efektowną robinsonadą powstrzymał Barana.
W końcówce dwie okazje na podwyższenie wyniku miał Fularski, ale raz zatrzymał go Berbecki, a raz pomocnik Lublinianki fatalnie skiksował po dograniu wszędobylskiego Brzyskiego. Po 90. minutach sędzia zakończył spotkanie, nie doliczając ani minuty.
Podopieczni trenera Chmury wywiązali się z roli faworyta i dość pewnie pokonali niżej notowanego przeciwnika. Zaczęło się od straty gola, a potem piłkarscy bogowie sprzysięgli się przeciwko naszej drużynie. Na szczęście na krótko i finalny wynik 4:1 może cieszyć kibiców, którzy przybyli dopingować naszą drużynę na stadionie przy Leszczyńskiego 19. Już w najbliższą środę przed nami kolejny domowy mecz – tym razem na Wieniawę przyjedzie Świdniczanka, a będzie to konfrontacja w ramach okręgowego Pucharu Polski.
Lublinianka – POM Iskra Piotrowice 4:1 (1:1)
Fularski 28, Paluch 58 (k.), 76, Zając (sam.) 71 – Baran 22
W 86 min. Jakub Baran nie wykorzystał rzutu karnego (Adrian Wójcicki obronił).
Lublinianka: Wójcicki – Futa, Atcha (46 Rasiński), Ptaszyński, Niegowski (86 Jakimiński) – Miśkiewicz (62 Pożak), Brzyski, Fularski, Kalita (75 Banachiewicz) – Paluch (80 Wadowski), Makowski.
Pozostali rezerwowi: Krajewski, Świderski.
Trener: Robert Chmura.
POM: Berbecki – Jurko, Żurek, Zając, Czarnecki – Szabłowski (73 Skotnicki), Ostrowski (46 Kutyła), Kura (59 Skorek), Lenkiewicz, Drozd (55 Pusiak) – Baran.
Pozostali rezerwowi: Dudziński, Mietlicki.
Trener: Zbigniew Wójcik.
Żółte kartki: Atcha, Futa, Brzyski (L) – Zając, Szabłowski, Czarnecki (P)
Sędziował: Paweł Tucki (Zamość).